b l o g z a w i e s z o n y
sobota, 22 czerwca 2013
sobota, 15 czerwca 2013
WAŻNE!
WAŻNA SPRAWA. PILNA.
KOCHANI, DZIĘKUJĘ WAM ZA CZYTANIE I KOMENTOWANIE TEGO BLOGA, TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. ACZKOLWIEK, PRZEZ NIEOKREŚLONY, DALSZY OKRES, BLOG BĘDZIE ZAWIESZONY. MAM TERAZ, JAKBY TO.. BARDZO WAŻNE SPRAWY OSOBISTE, KTÓRE MOGĄ TRWAĆ BARDZO DŁUGO. TO NIE BŁAHOSTKI. UWIERZCIE.
PRZEPRASZAM.
KOCHAM WAS.
ALEX
KOCHANI, DZIĘKUJĘ WAM ZA CZYTANIE I KOMENTOWANIE TEGO BLOGA, TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. ACZKOLWIEK, PRZEZ NIEOKREŚLONY, DALSZY OKRES, BLOG BĘDZIE ZAWIESZONY. MAM TERAZ, JAKBY TO.. BARDZO WAŻNE SPRAWY OSOBISTE, KTÓRE MOGĄ TRWAĆ BARDZO DŁUGO. TO NIE BŁAHOSTKI. UWIERZCIE.
PRZEPRASZAM.
KOCHAM WAS.
ALEX
środa, 12 czerwca 2013
rozdział szósty
Uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym zbliżył się na odległość dwudziestu, może trzydziestu centymetrów. Z każdym, powolnym ruchem był bliżej, cofnęłam się o jeden krok, drugi, trzeci. W końcu natrafiłam na ścianę, John podszedł do mnie najbliżej jak tylko mógł. Nachylił się nade mną. Jedną ręką podpierał się ściany, drugą miał na mojej talii. Delikatnie zdjęłam jego dłoń, dając mu do zrozumienia by za daleko się nie posuwał. Jednak on dalej robił swoje. Oplótł mnie rękami, nie miałam jak się wyrwać, był zdecydowanie za silny. Ponownie się nachylił. Chciał mnie pocałować, odwróciłam głowę w prawo. Usłyszałam jego śmiech. Wymruczał mi do ucha "I tak będziesz moja, i to już tej nocy."
Odsunął się, po czym spojrzał mi w oczy. Położył dłonie na moich ramionach, ponownie się przysunął. Ustami sunął po moich włosach, policzkach, musnął moje usta, po czym zszedł do szyi. Składał na niej pocałunki. Chciałam się wyrwać. Polubiłam John'a, ale nie w ten sposób. Dlaczego nie słuchałam Lou, on chciał mojego dobra. Cholera. Teraz nie jestem w stanie coś zrobić. Taka chyba będzie moja kara, za to wszystko, za bycie dla Louis'a wredną, za ucieczkę przed Harry'm. Może oni chcieli mnie po prostu przed nim chronić? Jaka jestem głupia! Ile bym dała aby Lou tu był. By mnie przytulił i powiedział, że nie stanie mi się krzywda. Albo chociaż Harry, Liam, Zayn lub Niall. Którykolwiek, ktokolwiek, kto mnie stąd wyciągnie. John wciąż składał pocałunki na mojej szyi, po części na ramionach, które miałam lekko odkryte. Satysfakcjonowało go to, że się poddawałam jego dotykowi. Ale co miałam robić? I tak nie byłam w stanie uciec, wyrwać się. Nie byłam w stanie zrobić kompletnie nic. Poczułam ręce John'a pod swoją koszulką, przejechał dłońmi po moich brzuchu, jechał wyżej, zaczęłam krzyczeć, na próżno. On miał satysfakcję z tego, że krzyczałam, że mnie dotykał, a Tommo nie mógł nic z tym zrobić, bo go tu nie było. Sama sobie jestem winna. Zasłużyłam na to wszystko. W tej chwili cholernie żałowałam, że nie jestem grzeczną, nieśmiałą dziewczynką, która słucha swojego starszego brata.
Podniósł mnie i zaniósł na łóżko. Zdjął ze mnie koszulkę, chwyciłam koc i szybko się zakryłam, zaśmiał się pod nosem. Dobrał się do moich spodni. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć, płakać. Ale nikt tego nie słyszał, oprócz tego potwora. Wiem, że robił to aby się zemścić na Louis'ie. Nie wiem za co, ale wiem, że to zemsta. Zaczęłam go kopać, ale na marne, przytrzymywał moje nogi, złapał za guzik, odpiął go, jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie. Zrzucił ze mnie koc. Rękami błądził po moim ciele. Płakałam. Głośno. Krzyczałam. Wrzeszczałam. Uśmiechał się sam do siebie, mógł ze mną robić teraz co chciał, bo miał nade mną władzę, był silniejszy, sprytniejszy. A ja? Ja byłam drobna, szczupła, bez siły. Co ja mogłam? No właśnie, nic. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na to świństwo, jakie teraz mi wyrządzi. Dotknął dłońmi moich piersi, zjechał niżej, do brzucha, dotknął moich ud, lekko je rozszerzył, płakałam, nie chciałam tego, tak strasznie nie chciałam. Bałam się.
Usłyszałam trzask. Ktoś na dole rozwalił drzwi. Nim się obejrzałam, te drzwi również zostały rozwalone. John odsunął się ode mnie. Uśmiechnął się pod nosem do Louis'a, który wściekły stał obok futryny. W jego oczach widziałam chęć rozszarpania John'a na małe kawałeczki. Rzucił się na niego. Leżałam skulona i patrzyłam jak się bili, nie byłam w stanie nic zrobić, bałam się. O Louis'a przede wszystkim. Do pokoju po chwili wbiegło dwóch chłopaków. Mulat szarpnął "Cruel'a" za t-shirt. Zamknęłam oczy by na to nie patrzeć. Silne męskie ramiona podniosły mnie w górę, wcześniej okrywając mnie jakimś materiałem, prawdopodobnie kocem. Kurczowo trzymałam się bluzy "wybawiciela". Nadal cicho łkałam. Głaskał mnie po głowie.
- Już Cię nie tknie, obiecujemy Ci to, Louis również. - Usłyszałam spokojny głos Harry'ego.
Otworzyłam oczy, uśmiechał się lekko, patrząc na mnie z troską, nad sobą miałam Niall'a, który wyniósł mnie z tego pieprzonego domu, Liam siedział za kierownicą i co chwila spoglądał na drzwi, wyczekując aż Zayn i Louis wyjdą. Farbowany delikatnie jeździł niepewnie ręką po moich plecach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, nierówno oddychałam.
Nawet nie wiem kiedy, ale do auta wpadł Louis z Malikiem. Payne szybko odpalił auto i czym prędzej ruszyli spod domu John'a.
Co chwilę spoglądałam na każdego z nich, starali się być spokojni.
- Louis. - Wyszeptałam, szatyn odwrócił głowę w moją stronę. - Prz-eprasz-am, za w-szy-stko. - Wydukałam. - Jestem wielką kretynką. Chciałeś dla mnie dobrze a ja, ja zachowałam się jak jakaś idiotka, nawet gorzej. Jesteś wspaniałym bratem i chcę abyś o tym wiedział. Kocham Cię, Tommo. - Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Skinął głową.
- Ten sukinsyn już Cię nie dotknie. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Ja też nie byłem idealny, również Cię przepraszam, mała.
- Jakie to słodkieeeeee. - Jęknął poirytowany Zayn. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Wygodnie Ci jest? - Horan szepnął mi do ucha, przeszły mnie dreszcze. Drgnęłam. - Ojej, przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic się nie stało, jest okej. - Odpowiedziałam cicho.
- Jesteśmy na miejscu! - Powiedział głośno uradowany Liam.
Horan ponownie mnie chwycił i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku. Chciał już wyjść.
- Niall. - Szepnęłam, chłopak od razu się odwrócił.
- Tak? - Spojrzał na mnie.
- Nie zostawiaj mnie samej. - Poklepałam miejsce obok siebie. Blondyn położył się obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Chyba dobrze. - W sumie to nie wiedziałam jak się czuję. Miałam różne uczucia w środku. - Ja.. - Popatrzył mi w oczy. - Dziękuję, że mnie wyniosłeś. Wiesz..
- Nie masz za co dziękować, maleńka. - Uśmiechnął się lekko. Odgarnął jeden z kosmyków moich włosów za ucho, który opadał na moje czoło.
- Skąd wiedzieliście, że coś mi zrobi?
- Liam na początku mówił, że nic Ci się nie stanie, ale on nie zna John'a tak dobrze jak ja czy Lou. To były tylko chwile, zebraliśmy się i ruszyliśmy. Miałem jechać tylko ja, Zayn i Louis, ale Liam i Harry postanowili, że również z nami pojadą. Wiesz.. Kiedy zobaczyłem Cię leżącą, wpółnagą na tym łóżku, miałem chęć udusić go gołymi rękami, ale Tommo i Bad Boy się nim zajęli. Wtedy ja wziąłem Ciebie. Jesteś taka krucha, delikatna. Nie dam Cię mu więcej skrzywdzić.
***
Po raz kolejny zawaliłam, bo rozdział jest krótki.
Przepraszam ogromnie
Weny nie mam.
Ale za to, że są krótkie, jeśli do piątku będzie 5 kom, w piątek wieczorem lub w sobotę,
dodam kolejny rozdział.
Odsunął się, po czym spojrzał mi w oczy. Położył dłonie na moich ramionach, ponownie się przysunął. Ustami sunął po moich włosach, policzkach, musnął moje usta, po czym zszedł do szyi. Składał na niej pocałunki. Chciałam się wyrwać. Polubiłam John'a, ale nie w ten sposób. Dlaczego nie słuchałam Lou, on chciał mojego dobra. Cholera. Teraz nie jestem w stanie coś zrobić. Taka chyba będzie moja kara, za to wszystko, za bycie dla Louis'a wredną, za ucieczkę przed Harry'm. Może oni chcieli mnie po prostu przed nim chronić? Jaka jestem głupia! Ile bym dała aby Lou tu był. By mnie przytulił i powiedział, że nie stanie mi się krzywda. Albo chociaż Harry, Liam, Zayn lub Niall. Którykolwiek, ktokolwiek, kto mnie stąd wyciągnie. John wciąż składał pocałunki na mojej szyi, po części na ramionach, które miałam lekko odkryte. Satysfakcjonowało go to, że się poddawałam jego dotykowi. Ale co miałam robić? I tak nie byłam w stanie uciec, wyrwać się. Nie byłam w stanie zrobić kompletnie nic. Poczułam ręce John'a pod swoją koszulką, przejechał dłońmi po moich brzuchu, jechał wyżej, zaczęłam krzyczeć, na próżno. On miał satysfakcję z tego, że krzyczałam, że mnie dotykał, a Tommo nie mógł nic z tym zrobić, bo go tu nie było. Sama sobie jestem winna. Zasłużyłam na to wszystko. W tej chwili cholernie żałowałam, że nie jestem grzeczną, nieśmiałą dziewczynką, która słucha swojego starszego brata.
Podniósł mnie i zaniósł na łóżko. Zdjął ze mnie koszulkę, chwyciłam koc i szybko się zakryłam, zaśmiał się pod nosem. Dobrał się do moich spodni. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć, płakać. Ale nikt tego nie słyszał, oprócz tego potwora. Wiem, że robił to aby się zemścić na Louis'ie. Nie wiem za co, ale wiem, że to zemsta. Zaczęłam go kopać, ale na marne, przytrzymywał moje nogi, złapał za guzik, odpiął go, jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie. Zrzucił ze mnie koc. Rękami błądził po moim ciele. Płakałam. Głośno. Krzyczałam. Wrzeszczałam. Uśmiechał się sam do siebie, mógł ze mną robić teraz co chciał, bo miał nade mną władzę, był silniejszy, sprytniejszy. A ja? Ja byłam drobna, szczupła, bez siły. Co ja mogłam? No właśnie, nic. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na to świństwo, jakie teraz mi wyrządzi. Dotknął dłońmi moich piersi, zjechał niżej, do brzucha, dotknął moich ud, lekko je rozszerzył, płakałam, nie chciałam tego, tak strasznie nie chciałam. Bałam się.
Usłyszałam trzask. Ktoś na dole rozwalił drzwi. Nim się obejrzałam, te drzwi również zostały rozwalone. John odsunął się ode mnie. Uśmiechnął się pod nosem do Louis'a, który wściekły stał obok futryny. W jego oczach widziałam chęć rozszarpania John'a na małe kawałeczki. Rzucił się na niego. Leżałam skulona i patrzyłam jak się bili, nie byłam w stanie nic zrobić, bałam się. O Louis'a przede wszystkim. Do pokoju po chwili wbiegło dwóch chłopaków. Mulat szarpnął "Cruel'a" za t-shirt. Zamknęłam oczy by na to nie patrzeć. Silne męskie ramiona podniosły mnie w górę, wcześniej okrywając mnie jakimś materiałem, prawdopodobnie kocem. Kurczowo trzymałam się bluzy "wybawiciela". Nadal cicho łkałam. Głaskał mnie po głowie.
- Już Cię nie tknie, obiecujemy Ci to, Louis również. - Usłyszałam spokojny głos Harry'ego.
Otworzyłam oczy, uśmiechał się lekko, patrząc na mnie z troską, nad sobą miałam Niall'a, który wyniósł mnie z tego pieprzonego domu, Liam siedział za kierownicą i co chwila spoglądał na drzwi, wyczekując aż Zayn i Louis wyjdą. Farbowany delikatnie jeździł niepewnie ręką po moich plecach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, nierówno oddychałam.
Nawet nie wiem kiedy, ale do auta wpadł Louis z Malikiem. Payne szybko odpalił auto i czym prędzej ruszyli spod domu John'a.
Co chwilę spoglądałam na każdego z nich, starali się być spokojni.
- Louis. - Wyszeptałam, szatyn odwrócił głowę w moją stronę. - Prz-eprasz-am, za w-szy-stko. - Wydukałam. - Jestem wielką kretynką. Chciałeś dla mnie dobrze a ja, ja zachowałam się jak jakaś idiotka, nawet gorzej. Jesteś wspaniałym bratem i chcę abyś o tym wiedział. Kocham Cię, Tommo. - Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Skinął głową.
- Ten sukinsyn już Cię nie dotknie. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Ja też nie byłem idealny, również Cię przepraszam, mała.
- Jakie to słodkieeeeee. - Jęknął poirytowany Zayn. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Wygodnie Ci jest? - Horan szepnął mi do ucha, przeszły mnie dreszcze. Drgnęłam. - Ojej, przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic się nie stało, jest okej. - Odpowiedziałam cicho.
- Jesteśmy na miejscu! - Powiedział głośno uradowany Liam.
Horan ponownie mnie chwycił i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku. Chciał już wyjść.
- Niall. - Szepnęłam, chłopak od razu się odwrócił.
- Tak? - Spojrzał na mnie.
- Nie zostawiaj mnie samej. - Poklepałam miejsce obok siebie. Blondyn położył się obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Chyba dobrze. - W sumie to nie wiedziałam jak się czuję. Miałam różne uczucia w środku. - Ja.. - Popatrzył mi w oczy. - Dziękuję, że mnie wyniosłeś. Wiesz..
- Nie masz za co dziękować, maleńka. - Uśmiechnął się lekko. Odgarnął jeden z kosmyków moich włosów za ucho, który opadał na moje czoło.
- Skąd wiedzieliście, że coś mi zrobi?
- Liam na początku mówił, że nic Ci się nie stanie, ale on nie zna John'a tak dobrze jak ja czy Lou. To były tylko chwile, zebraliśmy się i ruszyliśmy. Miałem jechać tylko ja, Zayn i Louis, ale Liam i Harry postanowili, że również z nami pojadą. Wiesz.. Kiedy zobaczyłem Cię leżącą, wpółnagą na tym łóżku, miałem chęć udusić go gołymi rękami, ale Tommo i Bad Boy się nim zajęli. Wtedy ja wziąłem Ciebie. Jesteś taka krucha, delikatna. Nie dam Cię mu więcej skrzywdzić.
***
Po raz kolejny zawaliłam, bo rozdział jest krótki.
Przepraszam ogromnie
Weny nie mam.
Ale za to, że są krótkie, jeśli do piątku będzie 5 kom, w piątek wieczorem lub w sobotę,
dodam kolejny rozdział.
piątek, 7 czerwca 2013
rozdział piąty
- I przekaż mu, że ma śliczną siostrę. - Styles dokończył, po czym opadł na krzesło
Uważnie obserwowałam Tommo. Przecież nie mógł mi nic zrobić, prawda? Nie mógł, tak?
Louis uważnie wpatrywał się w przyjaciela, posyłając mu jakieś spojrzenia. Oddychał niespokojnie. Był zdenerwowany. Chyba. Oby nie. Chciałabym aby nie był zły. Przecież John mu nic nie zrobił. Mam taką nadzieję. Cały czas obserwowałam ruchy brata, co chwilę otwierał usta by coś powiedzieć, ale jednak rezygnował i je przymykał. Jego wargi drżały. Co do jasnej?!
- Lexie.. - zaczął spokojnie - Chodź tu. - wskazał na krzesło, które było postawione obok loczka, niepewnie podeszłam i usiadłam, wpatrując się w brata
- Louis. - szybko powiedziałam - Zanim cokolwiek powiesz, wiedz, że między mną a Johnem nic nie ma. On tylko mnie..
- Tylko Ciebie, co? - zbliżył się do mnie
- Ja. Przestraszyłam się w szkole tego co siedzi obok, nie mam zamiaru wymawiać jego imienia i się z nim odzywać, kretyn. Ale wracając do tego, jak poznałam Johna. Wychodziłam z klasy, zaczepił mnie jakiś chłopak.
- To był on? - niegrzecznie przerwał
- Nie przerywaj mi. - zmroziłam go wzrokiem - Nie, to nie był on. Zaczepił mnie jakiś chłopak z mojej klasy, nie wiem nawet jak się nazywał. Zapytał o moje imię i nazwisko. Wtedy jęk. Ten.. - spojrzałam na Stylesa - Przyparł go do ściany. Chłopak był całkowicie zdezorientowany, tak samo jak ja. Nie wiem co Stylesowi zrobił. Przecież niczym nie zawinił.
- Ruszył Cię. - wszedł mi w słowo
- Zamknij się. - warknął Lou - A Ty mów dalej. - zwrócił się do mnie
- Przestraszyłam się go, więc zaczęłam uciekać. Nie chciałam zadawać - zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy słowie zadawać - się z osobą, która jest tak bardzo agresywna. Boję takich osób i dobrze o tym wiesz. A nie! Chwila. Nie wiesz, bo odszedłeś i nas zostawiłeś! Więc skąd mogłeś wiedzieć? UPS. Louis, wiesz co ? Z Ciebie taki brat, jak ze mnie Justin Bieber. - wstałam i skierowałam się do pokoju
- Czekaj! - krzyknął, na co się odwróciłam
- No co? - skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam aż wydusi z siebie jakieś słowa
- John jest niebezpieczny. Nie zbliżaj się do niego. Zrobi Ci krzywdę.
- Jasne. - wywróciłam teatralnie oczami
- Lex, mówię poważnie. Trzymaj się od niego z daleka.
- Nie zabronisz mi tego.
- Jesteś pewna? - skinęłam głową - Masz szlaban. - warknął
- Szlaban to możesz dać samemu sobie. Nie jestem Twoją podwładną! - krzyknęłam
- Nie podnoś głosu w moim domu, smarku! - chwycił mnie za ramię - Nie jesteś mi potrzebna, trzymam Cię tu tylko dlatego, że gdzieś indziej być już nie możesz.
- Oddaj mnie do domu dziecka, skoro sprawiam Ci taki problem! Tam się przynajmniej ktoś mną zajmie! Albo wiesz co? Pójdę do Johna! - wiedziałam, że ostanie słowa wywołają w nim złość
- NIE WAŻ WYCHODZIĆ SIĘ Z DOMU! - szarpnął mnie a zaraz po tym pchnął na ścianę
- Jesteś psychiczny! - krzyknęłam, dławiąc się łzami
- Tommo, dość. - Styles położył dłoń na ramieniu mojego brata
- Nie, nie jest dość! To suka, nie moja siostra! Rozumiesz, Styles? - patrzył na mnie z wrogością
- Suka? Ah tak? - spojrzałam na niego - W takim razie będziesz miał już z suką spokój. - próbowałam się wyrwać - Puść mnie. - syknęłam, odsunął się
Szybko zniknęłam z jego pola widzenia. Pobiegłam szybko na górę, zakluczając drzwi. Kucnęłam przy małej torbie. Szybko wrzucałam do niej kolejno, najważniejsze rzeczy. Najpotrzebniejsze. Łzy leciały mi po policzkach strumieniami. Miałam dość. Otworzyłam okno. Nie skoczę. Mam lęk wysokości. Podeszłam do drzwi. Szybko odkluczyłam, przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam. Zamknęłam po cichu drzwi. Odwróciłam się. Przede mną stał on: Wysoki, szczupły mulat o czekoladowych tęczówkach i kruczo czarnych włosach. Rany, był nieziemski, to fakt. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Nie zważyłam na to i ruszyłam po schodach. Chwycił mnie za nadgarstek.
- Co się stało? - opuszkami palców, dotknął mojego, jeszcze mokrego policzka
- Nic. - odparłam, po czym się odsunęłam
- Gdzie idziesz? - Nie dawał za wygraną.
- To nie ważne.
- Ważne. - spojrzał mi prosto w oczy
- Nie. - wyminęłam go i zbiegłam, obejrzałam się, po moim bracie ani śladu, uśmiechnęłam się pod nosem, otworzyłam drzwi, wyszłam z domu.
Gdzie teraz? Ah tak, JOHN!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Włączyłam zakładkę "kontakty". Znalazłam! Czym prędzej wybrałam zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. Odebrał!
W skrócie opowiedziałam John'owi o tym, że Louis był wściekły i właściwie teraz uciekam z domu. Nie musiałam czekać na jego odpowiedź. Mówił bym podeszła do najbliższego przystanku i poczekała kilka minut. Przyjechał i mnie zabrał.
Droga do jego domu nie trwała długo. John cały czas prawił mi komplementy i się uśmiechał. Czyż on nie jest kochany?
Chwila! Moment! Lex, John zaczął Cię interesować. Ledwo go poznałam a już mnie sobą zainteresował. To musi być niesamowity chłopak, który tak dobrze sprawia pierwsze wrażenie. Dojechaliśmy pod jego dom. Kiedy wysiadałam, usłyszałam piosenkę Chrisa Browna "With You", mój dzwonek, kiedy ktoś dzwoni. Wyciągnęłam telefon. Wyświetlił mi się numer brata, od razu nacisnęłam "odrzuć". Dzwonił jeszcze kilka razy. John uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę, podałam mu telefon, odebrał.
Chwilę rozmawiali. Słyszałam jak John mówił do Lou "Ona jest teraz w moich, bezpiecznych rękach, Tomlinson" "Niech Cię już główka o nią nie boli.". Chwilę po tym się rozłączył, i dobrze.
***
LEX W PUŁAPCE!
ALE NIE POWIEM W JAKIEJ :)
MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST DOŚĆ CIEKAWIE.
PRZEPRASZAM ZA DŁUGOŚĆ ROZDZIAŁU
ALEXX
Uważnie obserwowałam Tommo. Przecież nie mógł mi nic zrobić, prawda? Nie mógł, tak?
Louis uważnie wpatrywał się w przyjaciela, posyłając mu jakieś spojrzenia. Oddychał niespokojnie. Był zdenerwowany. Chyba. Oby nie. Chciałabym aby nie był zły. Przecież John mu nic nie zrobił. Mam taką nadzieję. Cały czas obserwowałam ruchy brata, co chwilę otwierał usta by coś powiedzieć, ale jednak rezygnował i je przymykał. Jego wargi drżały. Co do jasnej?!
- Lexie.. - zaczął spokojnie - Chodź tu. - wskazał na krzesło, które było postawione obok loczka, niepewnie podeszłam i usiadłam, wpatrując się w brata
- Louis. - szybko powiedziałam - Zanim cokolwiek powiesz, wiedz, że między mną a Johnem nic nie ma. On tylko mnie..
- Tylko Ciebie, co? - zbliżył się do mnie
- Ja. Przestraszyłam się w szkole tego co siedzi obok, nie mam zamiaru wymawiać jego imienia i się z nim odzywać, kretyn. Ale wracając do tego, jak poznałam Johna. Wychodziłam z klasy, zaczepił mnie jakiś chłopak.
- To był on? - niegrzecznie przerwał
- Nie przerywaj mi. - zmroziłam go wzrokiem - Nie, to nie był on. Zaczepił mnie jakiś chłopak z mojej klasy, nie wiem nawet jak się nazywał. Zapytał o moje imię i nazwisko. Wtedy jęk. Ten.. - spojrzałam na Stylesa - Przyparł go do ściany. Chłopak był całkowicie zdezorientowany, tak samo jak ja. Nie wiem co Stylesowi zrobił. Przecież niczym nie zawinił.
- Ruszył Cię. - wszedł mi w słowo
- Zamknij się. - warknął Lou - A Ty mów dalej. - zwrócił się do mnie
- Przestraszyłam się go, więc zaczęłam uciekać. Nie chciałam zadawać - zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy słowie zadawać - się z osobą, która jest tak bardzo agresywna. Boję takich osób i dobrze o tym wiesz. A nie! Chwila. Nie wiesz, bo odszedłeś i nas zostawiłeś! Więc skąd mogłeś wiedzieć? UPS. Louis, wiesz co ? Z Ciebie taki brat, jak ze mnie Justin Bieber. - wstałam i skierowałam się do pokoju
- Czekaj! - krzyknął, na co się odwróciłam
- No co? - skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam aż wydusi z siebie jakieś słowa
- John jest niebezpieczny. Nie zbliżaj się do niego. Zrobi Ci krzywdę.
- Jasne. - wywróciłam teatralnie oczami
- Lex, mówię poważnie. Trzymaj się od niego z daleka.
- Nie zabronisz mi tego.
- Jesteś pewna? - skinęłam głową - Masz szlaban. - warknął
- Szlaban to możesz dać samemu sobie. Nie jestem Twoją podwładną! - krzyknęłam
- Nie podnoś głosu w moim domu, smarku! - chwycił mnie za ramię - Nie jesteś mi potrzebna, trzymam Cię tu tylko dlatego, że gdzieś indziej być już nie możesz.
- Oddaj mnie do domu dziecka, skoro sprawiam Ci taki problem! Tam się przynajmniej ktoś mną zajmie! Albo wiesz co? Pójdę do Johna! - wiedziałam, że ostanie słowa wywołają w nim złość
- NIE WAŻ WYCHODZIĆ SIĘ Z DOMU! - szarpnął mnie a zaraz po tym pchnął na ścianę
- Jesteś psychiczny! - krzyknęłam, dławiąc się łzami
- Tommo, dość. - Styles położył dłoń na ramieniu mojego brata
- Nie, nie jest dość! To suka, nie moja siostra! Rozumiesz, Styles? - patrzył na mnie z wrogością
- Suka? Ah tak? - spojrzałam na niego - W takim razie będziesz miał już z suką spokój. - próbowałam się wyrwać - Puść mnie. - syknęłam, odsunął się
Szybko zniknęłam z jego pola widzenia. Pobiegłam szybko na górę, zakluczając drzwi. Kucnęłam przy małej torbie. Szybko wrzucałam do niej kolejno, najważniejsze rzeczy. Najpotrzebniejsze. Łzy leciały mi po policzkach strumieniami. Miałam dość. Otworzyłam okno. Nie skoczę. Mam lęk wysokości. Podeszłam do drzwi. Szybko odkluczyłam, przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam. Zamknęłam po cichu drzwi. Odwróciłam się. Przede mną stał on: Wysoki, szczupły mulat o czekoladowych tęczówkach i kruczo czarnych włosach. Rany, był nieziemski, to fakt. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Nie zważyłam na to i ruszyłam po schodach. Chwycił mnie za nadgarstek.
- Co się stało? - opuszkami palców, dotknął mojego, jeszcze mokrego policzka
- Nic. - odparłam, po czym się odsunęłam
- Gdzie idziesz? - Nie dawał za wygraną.
- To nie ważne.
- Ważne. - spojrzał mi prosto w oczy
- Nie. - wyminęłam go i zbiegłam, obejrzałam się, po moim bracie ani śladu, uśmiechnęłam się pod nosem, otworzyłam drzwi, wyszłam z domu.
Gdzie teraz? Ah tak, JOHN!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Włączyłam zakładkę "kontakty". Znalazłam! Czym prędzej wybrałam zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. Odebrał!
W skrócie opowiedziałam John'owi o tym, że Louis był wściekły i właściwie teraz uciekam z domu. Nie musiałam czekać na jego odpowiedź. Mówił bym podeszła do najbliższego przystanku i poczekała kilka minut. Przyjechał i mnie zabrał.
Droga do jego domu nie trwała długo. John cały czas prawił mi komplementy i się uśmiechał. Czyż on nie jest kochany?
Chwila! Moment! Lex, John zaczął Cię interesować. Ledwo go poznałam a już mnie sobą zainteresował. To musi być niesamowity chłopak, który tak dobrze sprawia pierwsze wrażenie. Dojechaliśmy pod jego dom. Kiedy wysiadałam, usłyszałam piosenkę Chrisa Browna "With You", mój dzwonek, kiedy ktoś dzwoni. Wyciągnęłam telefon. Wyświetlił mi się numer brata, od razu nacisnęłam "odrzuć". Dzwonił jeszcze kilka razy. John uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę, podałam mu telefon, odebrał.
Chwilę rozmawiali. Słyszałam jak John mówił do Lou "Ona jest teraz w moich, bezpiecznych rękach, Tomlinson" "Niech Cię już główka o nią nie boli.". Chwilę po tym się rozłączył, i dobrze.
***
LEX W PUŁAPCE!
ALE NIE POWIEM W JAKIEJ :)
MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST DOŚĆ CIEKAWIE.
PRZEPRASZAM ZA DŁUGOŚĆ ROZDZIAŁU
ALEXX
środa, 29 maja 2013
rozdział czwarty
"Jeszcze raz się do niej zbliżysz to pożałujesz"
Popatrzyłam na Hazzę, aż kipiał złością. Zaczęłam się go bać, zaczęłam drżeć. Chciałam stąd jak najszybciej uciec, ale gdzie? Przecież ja tu nikogo nie znam. Ale przynajmniej będę z daleka od Hazzy. Spojrzałam jeszcze raz na szatyna. Jakby mógł zabijać wzrokiem, tamten chłopak, który mnie zaczepił, byłby już nieżywy, przyrzekam. Obróciłam głowę. Nie mogłam więcej zwlekać. Gdziekolwiek. Byle jak najdalej od Hazzy, tak, to na pewno. Odwróciłam się i ruszyłam, najpierw spokojnie, potem przyśpieszyłam kroku. Kolejno mijałam uczniów owej szkoły. Patrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Usłyszałam za sobą krzyk loczka. Krzyk? Wrzask. Nawoływał bym wróciła, ignorowałam. Szybko odwróciłam głowę, zaczął biec. Nie ma co dłużej zwlekać. Ja również zaczęłam biec. Ale gdzie? Szybko się rozejrzałam, zaraz po wyjściu ze szkoły. Park. Ulica. Dziedziniec. Parking. To ostatnie było najbardziej mylnym miejscem. Było wiele aut, niemożliwe by mnie między nimi znalazł. Wiele? Było ich mnóstwo. Od tych starszych, poprzez trabanty aż do najnowszych modeli Range Rover'ów. Różnokolorowe, wielokształtne. Dziękowałabym w tej chwili losowi, jeśli któreś z aut byłoby otwarte. Błagam. Schowałam się za czarnym Lamborghini, wzrokiem szukałam Styles'a. Stał na środku dziedzińca i rozglądał się. Pewnie za mną. Ale ja nie chcę do niego wracać. On jest niebezpieczny.Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Drgnęłam. Szybko się odwróciłam. Przede mną stał wysoki, umięśniony chłopak o kruczo-czarnych włosach i magnetyzującym, piwnym spojrzeniu. Patrzył na mnie stanowczo. Złapał mnie za ramię i podniósł. Cały czas patrzyłam na niego, ledwo się ruszałam. Myślałam, że to Harry wygląda groźnie kiedy jest poważny, a jednak ktoś go pobił.
- Co Ty robisz przy moim aucie? - zapytał chłodnym tonem, jego wzrok mnie przeszył, byłam wręcz sparaliżowana pod wpływem jego spojrzenia
- J-j-ja - zaczęłam się jąkać, odwróciłam się, Harry szedł w tym kierunku
- Boisz się go? - brodą wskazał na Hazzę, lekko kiwnęłam głową, patrzył na mnie z niedowierzaniem - Przy mnie nie musisz. Schowaj się za mną. - posłał mi sympatyczny uśmiech, stanęłam za nim, słyszałam zbliżające się kroki Hazzy, był obok nas bardzo szybko
- Lex idziemy do domu. - zaszedł z drugiej strony i szarpnął mnie za rękaw, pisnęłam
- Ona nigdzie z Tobą nie idzie. - odpowiedział szorstko - Zostaw ją. Kobiety się nie szarpie
- Kobieta to tylko dodatek do mężczyzny. - syknął lokaty
- Że co proszę? - podniosłam niepewnie głos
- To co słyszałaś, suko. - szarpnął mnie po raz kolejny
- Jak Ty do niej powiedziałeś?
- Cruel odpierdol się. Ona wraca ze mną czy tego chce czy nie. - ruszył w kierunku szkoły, pociągnął mnie za sobą
- Powiedziałem, że masz ją zostawić, to ją zostaw. - chłopak podszedł do Hazzy i przyłożył mu pięścią w szczękę, patrzyłam na nich przerażona - Wsiadaj do auta! - krzyknął wskazując na auto, za którym wcześniej się chowałam
- Lex nie rób tego! - wrzasnął lokaty, wycierając krew wypływającą z jego ust, płyn był już na całej koszulce chłopaka
Bez chwili zastanowienia podbiegłam do auta i wsiadłam do niego. Drżącą ręką trzymałam klamkę. Przede mną ten przerażający widok. Na chwilę zamknęłam oczy. Rany. Otworzyłam. Gdzie był Styles i ten chłopak? Usłyszałam otwarcie drzwi od strony kierowcy. Czym prędzej odpalił auto i ruszył.
- Zapnij pas. - rzucił szybko, wykonałam narzucone polecenie
Przez całą drogę do.. Właściwie to nie wiem gdzie, jechaliśmy w idealnej ciszy. Słychać było tylko warkot silnika. Niekiedy ludzie trąbili. "Cruel", bo tak nazwał go loczek, był skupiony na drodze. Ręce miał dość napięte, jednak jego oddech był nierówny. Czyżby przez Hazzę? Jego klatka piersiowa zaczęła koordynować oddechy. Były co raz bardziej równomierne, spokojniejsze.
- Kim jest dla Ciebie Styles? - zapytał, gdy zajechaliśmy pod jakiś dom, zgaduję, że jego
- Harry.. To.. Um.. Przyjaciel Louis'a.
- A kim jest Louis?
- Moim bratem.
- Czekaj.. - zatrzymał się, wyglądał na zamyślonego - Tomlinson? - skinęłam głową
* kilka godzin później
- Dziękuję za mile spędzony dzień, John. - uśmiechnęłam się nieśmiało do bruneta, skinął głową a potem odjechał
Nacisnęłam klamkę, drzwi ustąpiły, ktoś był w domu. Po cichu weszłam na schody. Jakieś chrząknięcie za mną. Cholera.
- Co Ty sobie wyobrażasz? - usłyszałam ten chrapliwy, niski głos, starałam się go zignorować, szłam dalej - Mówię do Ciebie, szmato. - momentalnie się odwróciłam, na jego twarzy malowała się złość
- Szmatą może być Twoja laska. Ups.. Ty jej nie masz, bo przecież kto chciałby kogoś takiego. - wypowiedziałam z kpiną
- Odszczekaj to!
- Wiesz co? - stanęłam z nim twarzą w twarz - Jesteś skurwielem Styles.
* wieczór
Wyjęłam z szafy moją fioletową piżamę z brązowym miśkiem na koszulce. Weszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie dzisiejsze ubrania. Weszłam pod prysznic i odkręciłam chłodną wodę. Strumień cieczy łagodnie spływał po moim ciele. Zmywał ze mnie cały dzisiejszy dzień. Chciałabym o nim zapomnieć. Chwyciłam butelkę z szamponem, nalałam trochę na rękę, po czym wtarłam we włosy, rozprowadziłam wszystko po całej długości. Po kilku minutach wszystko zmyłam. Nasączyłam jeszcze ciało żelem pod prysznic, po czym go zmyłam. Chwyciłam ręcznik. Wyszłam spod prysznica. Stanęłam na małym, włochatym dywaniku. Wytarłam dokładnie każdą część ciała. Założyłam bieliznę, po czym kolorową piżamę. Podeszłam do lusterka. Chwyciłam za szczotkę i kilka razy przejechałam szczotką po mokrych włosach. Rozdzieliłam je na trzy części i splotłam z nich warkocza, zawiązałam gumką, po czym wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku. Chwyciłam telefon, który mrugał. 1 nowa wiadomość.
Wiadomość? Od kogo?
" Dobry wieczór moja Słodka. ;) "
Nacisnęłam przycisk "odpisz", po czym wystukałam na klawiaturze kilka słów.
" Znamy się? "
Po chwili przyszedł raport: wiadomość dostarczona
" John. Jak się czujesz? "
Ahh, a więc to był John! Skąd miał mój numer?
" John, to Ty! :) Wiesz.. Bywało lepiej. A u Ciebie? "
Nie minęły trzy minuty, kiedy telefon ponownie zawibrował.
" Byłabyś tak dobra i otworzyłabyś to okno? Strasznie tu zimno. "
Otworzyłabyś okno? Strasznie tu zimno? Że jak?
Po chwili usłyszałam pukanie, od strony.. Okna! Szybko podeszłam do niego i odsłoniłam roletę. JOHN?! Tutaj? Czym prędzej je otworzyłam. Wszedł do pokoju bez problemu. Posłał mi spojrzenie typu " Dziękuję, myślałem, że tam zamarznę. " Zaśmiałam się pod nosem.
- Stęskniłaś się. - bardziej stwierdził niż zapytał
- Zawsze jesteś taki pewny siebie?
- Oczywiście. - odpowiedział, ukazując rząd zębów - Twój brat jest w domu?
- Nope.. Ale jest Styles. - mruknęłam
Klasnął w dłonie.
- NO! - podszedł do drzwi - Chodź ze mną słońce. - wyciągnął ku mnie dłoń, niepewnie ją chwyciłam, splótł nasze palce razem, zeszliśmy na dół, do salonu, John puścił moją dłoń - No, no, no.. - oparł się o futrynę - Kogoż my tu mamy. - zaśmiał się pod nosem, patrząc na zdezorientowanego Hazzę
- Wypierdalaj. - syknął lokaty
- Przyszedłem do Lexie, nie do Ciebie.
- Lexie nie jest dla Ciebie.
- Nie będziesz mówił dla kogo jestem. - odezwałam się, podchodząc do John'a
- Popatrz Styles.. Nagle jakoś straciłeś tą pewność.
- Jak Tomlinson się dowie, że urzędujesz z jego siostrą, będzie z Tobą źle. - zmarszczył czoło i zacisnął pięści
- Easy. - zaśmiał się - Ja tylko się z młodą koleguję. Chociaż.. - spojrzał na mnie - Kto wie.. - posłał mi uśmiech, lekko się zarumieniłam
- Nie. Waż. Się. Do. Niej. Zbliżać. - Harry wypowiadał słowa wolno i wyraźnie, każde z co raz większym jadem
- Czeekaj. - John przewrócił oczami - Z tego co widzę, ona się Ciebie raczej boi a do mnie ma zaufanie. Wiesz Styles, wydaje mi się, że jest jeden zero dla mnie. Pozdrów Tommo. I przekaż mu, że ma śliczną siostrę..
***
PIERWSZA SPRAWA!
OGROMNIE PRZEPRAAAAAAAAAAAAAAASZAM!
ROZDZIAŁ NIE BYŁ DODAWANY DWA TYGODNIE.
JESTEM OKROPNA ;C
MACIE SUGESTIE?
ŚMIAŁO KIERUJCIE.
PYTANIA DO MNIE LUB BOHATERÓW?
NA: ASK.FM/SWAGOMIS
POZDRAWIAM : ALEXX
P.S DO ZAKŁADKI "BOHATEROWIE", ZOSTAŁA DODANA POSTAĆ JOHNA !
czwartek, 16 maja 2013
rozdział trzeci
Tommo
- Ona jest młoda! Musi być bezpieczna! A Ty tak po prostu dajesz jej wyjść. A jeśli ktoś wie, że to Twoja siostra? Dobry wróg wie wszystko. Dobrze wiesz, że ktoś mógł ją porwać. Miałbyś jazdę. Myślisz, że kłótnie z nią Ci pomogą? Opanuj się do cholery! Kurwa, Tomlinson, czy Ty mnie w ogóle słuchasz? - odwróciłem się w jego stronę
- Słucham. - odpowiedziałem, spojrzałem na niego - Ktoś musi jej pilnować jak pójdzie do szkoły. - oblizałem usta - Niech Styles to zrobi.
- Styles? - zapytał zdziwiony
- W sumie to ma jeszcze rok "nauki" - zrobiłem cudzysłów w powietrzu - Będzie jej pilnował w szkole. Poza szkołą, jak będzie wracać, zawsze ktoś będzie w domu. Proste. - powiedziałem z uśmiechem
- Teraz tylko pozostaje kwestia tego czy Hazza się zgodzi. - podniosłem na niego wzrok
- A ma inne wyjście? - wbiłem wzrok w blat - Zawołaj go.
Irlandczyk skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. Usłyszałem jak wołał dziewiętnastolatka. Chwila ciszy. Ktoś zbiega po schodach, pewnie Styles. Weszli do kuchni. Niall oparł się o framugę a Harry stanął przede mną.
- Co to za sprawa, o której mówił Horan? - skinął głową na farbowanego
- Ktoś musi jej pilnować w szkole.
- A co ja mam z tym wspólnego? - wzruszył ramionami
- Jako, że jesteś najmłodszy i właściwie możesz jeszcze iść do szkoły, pomyślałem, że Ty mógłbyś jej tam pilnować. Wiesz.. Poszedłbyś się tam "edukować". Wiesz o co mi chodzi.
- Wiem o co Ci chodzi. - odpowiedział - No dobra. Czemu nie.
- Jeśli jakiś koleś będzie się do niej podwalał, wiesz co robić.
- Czemu tak Ci na niej zależy i na tym, by ją chronić?
- To, że Ty nie pilnowałeś Gemmy, nie znaczy, że ja nie będę pilnował swojej siostry. - kurwa, zawsze muszę coś palnąć, Styles przez chwilę milczał
- Do cholery jasnej, nie waż się mówić o Gemmie! - podszedł bliżej mnie - Chciałem żeby było dobrze, ale zawaliłem po całej linii i jestem tego świadomy, okej? - w jego oczach zauważyłem smutek
- Stary, ja - przerwał mi
- Skończ. - syknął, po czym wyszedł z pomieszczenia
Lex
Poczułam czyjąś dłoń na swoim policzku, przetarłam oczy po czym je otworzyłam. Para zielonych tęczówek intensywnie się we mnie wpatrywała. Kilka kosmyków opadało na jego czoło. Przyglądał mi się chyba. Uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, odwzajemniłam uśmiech. Podparłam się na łokciach.
- Jak się spało? - zapytał, posyłając kolejny uśmiech w moją stronę
- Nie najgorzej. - odpowiedziałam
- Dzisiaj skoczymy na zakupy. - powiedział szybko
- Po co ? - zapytałam zdziwiona
- Najpierw do księgarni po książki do szkoły. A potem do galerii po kilka nowych rzeczy.
- Wystarczy po książki. - mruknęłam
Harry wołał z dołu moje imię. Ostatni raz przeczesałam włosy szczotką, po czym wzięłam torbę i zeszłam do niego. Zrobił minę jakby miał powiedzieć "Musiałaś tak długo, prawda?", na co uśmiechnęłam się do niego szeroko. Krzyknęłam jeszcze tylko, że wychodzimy a potem opuściliśmy dom chłopaków.. W sumie to teraz również mój dom.. Trochę minie nim się przyzwyczaję do tego, że mieszkam z bratem. Spojrzałam przed siebie, Harry właśnie wyjeżdżał autem z garażu. Podjechał do mnie, wsiadłam do auta i ruszyliśmy..
- Leeeeexieeee, proszę Cię.. Ile jeszcze będziesz się zastanawiać? - wyjęczał
- Sam chciałeś pójść ze mną na zakupy. Ja nie chciałam, ale Ty nalegałeś. Także teraz cierpisz słońce. - posłałam mu niewinny uśmieszek po czym wytknęłam język
- Nigdy więcej, nie z Tobą. - stanął obok mnie
- Która?
- Czerwona jest ładniejsza. - krótko skomentował
- Czyli biorę niebieską. - uśmiechnęłam się pod nosem
- Ale.. - rozłożył bezradnie ręce na co tylko zachichotałam
"LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOUIS" - wydarł się na pół domu, kiedy tylko przekroczyliśmy jego próg. Chwilę później, w salonie pojawił się mój braciszek.
- Twoja siostra jest niemożliwa! - zaśmiałam się - Nigdy więcej z nią nie wychodzę do sklepu.
- Sam tego chciałeś. - chichotałam pod nosem
Trzeci września. Jak ja tego nie lubię. Znowu szkoła, a było tak pięknie. Spojrzałam na zegarek, równo godzina siódma dwie. YGH. Nienawidzę wstawać. Podniosłam się po czym od razu opadłam na łóżko. Ono mnie potrzebuje! Ale jednak pierwszy dzień w nowej szkole.. Nie chce mi się. Idę spać.
Otuliłam się kołdrą aż po czubek głowy i zamknęłam powieki. Chciałam rozkoszować się snem, kiedy do mojego pokoju ktoś wpadł. Cóż..Wpadł jak wpadł, ale ten ktoś zaczął wrzeszczeć i walić czymś w , chyba patelnię. Jak po tym nie ogłuchnę, to będzie okej. Po chwili nastała cisza.. To nie wróżyło nic dobrego. Poczułam chłód. Gdzie moja kołdra? Spojrzałam w górę. Loczek uśmiechał się wesoło.
- Do szkooooooooły! - krzyknął nachylając się nade mną
- Nie. - złapałam co miałam pierwsze pod ręką, okazało się to być poduszką i przyłożyłam Hazzie w głowę, chłopak zrobił obrót i miał miłe powitanie twarzy z moją szafą, zaczęłam się śmiać jak głupia, Hazz stanął prosto i zmierzył mnie wzrokiem, próbowałam się nie śmiać, zakryłam usta ręką, jednak po chwili wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem
- Masz dziesięć minut. Widzimy się w aucie. - wskazał na mnie palcem, zaśmiałam się i kiwnęłam głową
Wysiadłam z auta loczka, z tyłu zabrałam torbę i zarzuciłam ją na prawe ramię. Harry zamknął auto, podszedł do mnie. Posłałam mu spojrzenie typu "Boję się", na co on objął mnie ramieniem. Czułam się z tym trochę dziwnie, bo zupełnie obcy mi chłopak mnie obejmuje. Ale tak było mi nawet trochę raźniej, bo tylko Stylesa znałam. Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły wszystkie oczy zwróciły się ku nam. Cholera. Nie lubię być w centrum. Harry szedł z dumnie uniesioną głową, nic mu nie przeszkadzało, na nic nie zwracał uwagi.. No tak, był już w ostatniej klasie, a ja byłam tak zwanym "kotem". Nic dziwnego, że czuł się swobodnie. Spojrzeniem przenikałam każdą, patrzącą na nas osobę. Każda dziewczyna w oczach miała zazdrość, chłopcy coś szeptali. Cóż za szkoła. A może to Harry jest ten inny i na nich tak działa? Albo mam jakieś shizy.. Czy ta herbata, którą zrobił Liam, była w pełni normalna i niczego mi nie dosypali? Kto ich wie. Podeszliśmy do szafek, Harry przekręcił kilka razy w lewo i na końcu raz w prawo, drzwiczki się otworzyły.
- Ze względu na to, że szkoła jest na ogół przepełniona i może Ci się stać wszystko, będziesz miała szafkę ze mną. - powiedział poważnie - Chyba nie chcesz, żeby Ci coś ukradli, prawda? - przełknęłam ślinę po czym skinęłam głową - I dobrze. - wziął w rękę książkę do francuskiego - Podaj mi Twoją torbę. - jednym ruchem zrzuciłam ją z ramienia i podałam szatynowi. Wyjął z niej kilka książek i wrzucił do szafki, po czym ją zamknął. - Jak będziesz chciała coś z szafki, po prostu napisz mi wiadomość, nie mogę podać Ci szyfru. - skinęłam kolejny raz głową - Teraz masz.. - przejechał palcem po planie, który wyjął z mojej torby - Historię. To sala numer dwieście trzynaście. Zaprowadzę Cię tam. Jak skończysz tą lekcję, czekaj na mnie. Nie chcę ryzykować, bo możesz się zgubić. Na długiej przerwie, czyli w porze lunchu pokażę Ci całą szkołę oraz dziedziniec. Nie rozmawiaj z nikim bez mojej wiedzy, jedynie z nauczycielami. - Już chciałam otworzyć usta, kiedy zaczął mówić dalej - Nie pytaj dlaczego. Po prostu z nikim nie rozmawiaj. Ale jeśli mnie nie posłuchasz i zaczniesz rozmawiać.. - spojrzał na mnie - Nie mów im kim jesteś. Niech znają Twój wiek i imię, nie musisz im opowiadać swojej historii. O mnie też nie słuchaj bredni. Zauważyli, że szłaś ze mną, więc nie powinni Cię dotykać. Nie pytaj czemu. Jeśli ktoś Cię zaczepi, daj mi znać. Jeśli jakiś koleś się odezwie, napisz. Nie ważne czy przed czy po czy w trakcie zajęć, okej? - patrzyłam na niego lekko przerażona, po czym skinęłam głową, na znak, że wykonam wszystko - Grzeczna dziewczynka. - uśmiechnął się szeroko
Historia. Zaczęli gadać o jakiejś wojnie. Nie wiem nawet o jakiej. W głowie miałam słowa Hazzy. "Nie rozmawiaj z nikim bez mojej wiedzy, jedynie z nauczycielami. " " Nie mów kim jesteś. " "Zauważyli, że szłaś ze mną, więc nie powinni Cię dotykać" Co to wszystko miało znaczyć? Kim on jest, żeby tak mówić? Dobra, jest przyjacielem brata. Ale nie w tym sęk. Dlaczego nikt nie powinien mnie zaczepiać, bo z nim szłam? O co mu chodziło? On, mój brat, Zayn i Nialler są całkowicie stuknięci. Jedynie Liam wydaje być się normalnym, a może się mylę? Może on też ma coś z głową? Nie ważne. Zadzwonił dzwonek. Kiedy wyszłam z klasy, za rękę złapał mnie jakiś chłopak.
- Ty jesteś Alex, tak? - zapytał niepewnie
- Lex. - poprawiłam go
- A Twoje nazwisko? - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak był przyciśnięty do ściany, Harry przytrzymywał jego ręce
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz, to pożałujesz. - syknął mu prosto w twarz
- Ona jest młoda! Musi być bezpieczna! A Ty tak po prostu dajesz jej wyjść. A jeśli ktoś wie, że to Twoja siostra? Dobry wróg wie wszystko. Dobrze wiesz, że ktoś mógł ją porwać. Miałbyś jazdę. Myślisz, że kłótnie z nią Ci pomogą? Opanuj się do cholery! Kurwa, Tomlinson, czy Ty mnie w ogóle słuchasz? - odwróciłem się w jego stronę
- Słucham. - odpowiedziałem, spojrzałem na niego - Ktoś musi jej pilnować jak pójdzie do szkoły. - oblizałem usta - Niech Styles to zrobi.
- Styles? - zapytał zdziwiony
- W sumie to ma jeszcze rok "nauki" - zrobiłem cudzysłów w powietrzu - Będzie jej pilnował w szkole. Poza szkołą, jak będzie wracać, zawsze ktoś będzie w domu. Proste. - powiedziałem z uśmiechem
- Teraz tylko pozostaje kwestia tego czy Hazza się zgodzi. - podniosłem na niego wzrok
- A ma inne wyjście? - wbiłem wzrok w blat - Zawołaj go.
Irlandczyk skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. Usłyszałem jak wołał dziewiętnastolatka. Chwila ciszy. Ktoś zbiega po schodach, pewnie Styles. Weszli do kuchni. Niall oparł się o framugę a Harry stanął przede mną.
- Co to za sprawa, o której mówił Horan? - skinął głową na farbowanego
- Ktoś musi jej pilnować w szkole.
- A co ja mam z tym wspólnego? - wzruszył ramionami
- Jako, że jesteś najmłodszy i właściwie możesz jeszcze iść do szkoły, pomyślałem, że Ty mógłbyś jej tam pilnować. Wiesz.. Poszedłbyś się tam "edukować". Wiesz o co mi chodzi.
- Wiem o co Ci chodzi. - odpowiedział - No dobra. Czemu nie.
- Jeśli jakiś koleś będzie się do niej podwalał, wiesz co robić.
- Czemu tak Ci na niej zależy i na tym, by ją chronić?
- To, że Ty nie pilnowałeś Gemmy, nie znaczy, że ja nie będę pilnował swojej siostry. - kurwa, zawsze muszę coś palnąć, Styles przez chwilę milczał
- Do cholery jasnej, nie waż się mówić o Gemmie! - podszedł bliżej mnie - Chciałem żeby było dobrze, ale zawaliłem po całej linii i jestem tego świadomy, okej? - w jego oczach zauważyłem smutek
- Stary, ja - przerwał mi
- Skończ. - syknął, po czym wyszedł z pomieszczenia
Lex
Poczułam czyjąś dłoń na swoim policzku, przetarłam oczy po czym je otworzyłam. Para zielonych tęczówek intensywnie się we mnie wpatrywała. Kilka kosmyków opadało na jego czoło. Przyglądał mi się chyba. Uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, odwzajemniłam uśmiech. Podparłam się na łokciach.
- Jak się spało? - zapytał, posyłając kolejny uśmiech w moją stronę
- Nie najgorzej. - odpowiedziałam
- Dzisiaj skoczymy na zakupy. - powiedział szybko
- Po co ? - zapytałam zdziwiona
- Najpierw do księgarni po książki do szkoły. A potem do galerii po kilka nowych rzeczy.
- Wystarczy po książki. - mruknęłam
*
- Leeeeexieeee, proszę Cię.. Ile jeszcze będziesz się zastanawiać? - wyjęczał
- Sam chciałeś pójść ze mną na zakupy. Ja nie chciałam, ale Ty nalegałeś. Także teraz cierpisz słońce. - posłałam mu niewinny uśmieszek po czym wytknęłam język
- Nigdy więcej, nie z Tobą. - stanął obok mnie
- Która?
- Czerwona jest ładniejsza. - krótko skomentował
- Czyli biorę niebieską. - uśmiechnęłam się pod nosem
- Ale.. - rozłożył bezradnie ręce na co tylko zachichotałam
"LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOUIS" - wydarł się na pół domu, kiedy tylko przekroczyliśmy jego próg. Chwilę później, w salonie pojawił się mój braciszek.
- Twoja siostra jest niemożliwa! - zaśmiałam się - Nigdy więcej z nią nie wychodzę do sklepu.
- Sam tego chciałeś. - chichotałam pod nosem
*
Trzeci września. Jak ja tego nie lubię. Znowu szkoła, a było tak pięknie. Spojrzałam na zegarek, równo godzina siódma dwie. YGH. Nienawidzę wstawać. Podniosłam się po czym od razu opadłam na łóżko. Ono mnie potrzebuje! Ale jednak pierwszy dzień w nowej szkole.. Nie chce mi się. Idę spać.
Otuliłam się kołdrą aż po czubek głowy i zamknęłam powieki. Chciałam rozkoszować się snem, kiedy do mojego pokoju ktoś wpadł. Cóż..Wpadł jak wpadł, ale ten ktoś zaczął wrzeszczeć i walić czymś w , chyba patelnię. Jak po tym nie ogłuchnę, to będzie okej. Po chwili nastała cisza.. To nie wróżyło nic dobrego. Poczułam chłód. Gdzie moja kołdra? Spojrzałam w górę. Loczek uśmiechał się wesoło.
- Do szkooooooooły! - krzyknął nachylając się nade mną
- Nie. - złapałam co miałam pierwsze pod ręką, okazało się to być poduszką i przyłożyłam Hazzie w głowę, chłopak zrobił obrót i miał miłe powitanie twarzy z moją szafą, zaczęłam się śmiać jak głupia, Hazz stanął prosto i zmierzył mnie wzrokiem, próbowałam się nie śmiać, zakryłam usta ręką, jednak po chwili wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem
- Masz dziesięć minut. Widzimy się w aucie. - wskazał na mnie palcem, zaśmiałam się i kiwnęłam głową
Wysiadłam z auta loczka, z tyłu zabrałam torbę i zarzuciłam ją na prawe ramię. Harry zamknął auto, podszedł do mnie. Posłałam mu spojrzenie typu "Boję się", na co on objął mnie ramieniem. Czułam się z tym trochę dziwnie, bo zupełnie obcy mi chłopak mnie obejmuje. Ale tak było mi nawet trochę raźniej, bo tylko Stylesa znałam. Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły wszystkie oczy zwróciły się ku nam. Cholera. Nie lubię być w centrum. Harry szedł z dumnie uniesioną głową, nic mu nie przeszkadzało, na nic nie zwracał uwagi.. No tak, był już w ostatniej klasie, a ja byłam tak zwanym "kotem". Nic dziwnego, że czuł się swobodnie. Spojrzeniem przenikałam każdą, patrzącą na nas osobę. Każda dziewczyna w oczach miała zazdrość, chłopcy coś szeptali. Cóż za szkoła. A może to Harry jest ten inny i na nich tak działa? Albo mam jakieś shizy.. Czy ta herbata, którą zrobił Liam, była w pełni normalna i niczego mi nie dosypali? Kto ich wie. Podeszliśmy do szafek, Harry przekręcił kilka razy w lewo i na końcu raz w prawo, drzwiczki się otworzyły.
- Ze względu na to, że szkoła jest na ogół przepełniona i może Ci się stać wszystko, będziesz miała szafkę ze mną. - powiedział poważnie - Chyba nie chcesz, żeby Ci coś ukradli, prawda? - przełknęłam ślinę po czym skinęłam głową - I dobrze. - wziął w rękę książkę do francuskiego - Podaj mi Twoją torbę. - jednym ruchem zrzuciłam ją z ramienia i podałam szatynowi. Wyjął z niej kilka książek i wrzucił do szafki, po czym ją zamknął. - Jak będziesz chciała coś z szafki, po prostu napisz mi wiadomość, nie mogę podać Ci szyfru. - skinęłam kolejny raz głową - Teraz masz.. - przejechał palcem po planie, który wyjął z mojej torby - Historię. To sala numer dwieście trzynaście. Zaprowadzę Cię tam. Jak skończysz tą lekcję, czekaj na mnie. Nie chcę ryzykować, bo możesz się zgubić. Na długiej przerwie, czyli w porze lunchu pokażę Ci całą szkołę oraz dziedziniec. Nie rozmawiaj z nikim bez mojej wiedzy, jedynie z nauczycielami. - Już chciałam otworzyć usta, kiedy zaczął mówić dalej - Nie pytaj dlaczego. Po prostu z nikim nie rozmawiaj. Ale jeśli mnie nie posłuchasz i zaczniesz rozmawiać.. - spojrzał na mnie - Nie mów im kim jesteś. Niech znają Twój wiek i imię, nie musisz im opowiadać swojej historii. O mnie też nie słuchaj bredni. Zauważyli, że szłaś ze mną, więc nie powinni Cię dotykać. Nie pytaj czemu. Jeśli ktoś Cię zaczepi, daj mi znać. Jeśli jakiś koleś się odezwie, napisz. Nie ważne czy przed czy po czy w trakcie zajęć, okej? - patrzyłam na niego lekko przerażona, po czym skinęłam głową, na znak, że wykonam wszystko - Grzeczna dziewczynka. - uśmiechnął się szeroko
Historia. Zaczęli gadać o jakiejś wojnie. Nie wiem nawet o jakiej. W głowie miałam słowa Hazzy. "Nie rozmawiaj z nikim bez mojej wiedzy, jedynie z nauczycielami. " " Nie mów kim jesteś. " "Zauważyli, że szłaś ze mną, więc nie powinni Cię dotykać" Co to wszystko miało znaczyć? Kim on jest, żeby tak mówić? Dobra, jest przyjacielem brata. Ale nie w tym sęk. Dlaczego nikt nie powinien mnie zaczepiać, bo z nim szłam? O co mu chodziło? On, mój brat, Zayn i Nialler są całkowicie stuknięci. Jedynie Liam wydaje być się normalnym, a może się mylę? Może on też ma coś z głową? Nie ważne. Zadzwonił dzwonek. Kiedy wyszłam z klasy, za rękę złapał mnie jakiś chłopak.
- Ty jesteś Alex, tak? - zapytał niepewnie
- Lex. - poprawiłam go
- A Twoje nazwisko? - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak był przyciśnięty do ściany, Harry przytrzymywał jego ręce
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz, to pożałujesz. - syknął mu prosto w twarz
***
Oto jest trójka!
Dziękuję wam, że czytacie to opowiadanie.
Każdy komentarz motywuje mnie do pisania następnego rozdziału :)
Macie może jakieś pytania? Sugestie?
Dobra długość rozdziału?
Podoba się ? :)
Podpisujcie się nickami z twittera!
mój to : @AlexMOfficial
Czytasz? - Komentuj.
środa, 8 maja 2013
rozdział drugi.
Zwlekłam się z łóżka. Właściwie to gdzie co leży i jest? Kucnęłam przy torbie i wyciągnęłam szczotkę, kilka razy przeczesałam nią włosy, po czym odgarnęłam je do tyłu. Wzięłam czarne rurki, t-shirt z czerwonymi ustami i granatowy sweterek. Wyszłam z pokoju, niedaleko były schody, zeszłam po nich najciszej jak tylko mogłam. Znalazłam się na jakimś korytarzu. Przede mną były jasno brązowe drzwi. Nacisnęłam na klamkę, rozejrzałam się po pomieszczeniu. W jednej chwili skupiły się na mnie cztery pary oczu. Przy stoliku siedziało czterech, zupełnie obcych mi chłopaków, no, trzech.
- Ty pewnie jesteś Lex! - jeden zerwał się z krzesła i stanął przede mną
- Um. Ja.. Tak. A Ty jesteś.. - urwałam, czekając aż wypowie swoje imię
- Jestem Liam James Payne. - uśmiechnął się serdecznie
- A ja jestem Zayn. - usłyszałam za sobą, odwróciłam się, przede mną stał mulat, miał kruczoczarne włosy i brązowe oczy, do tego lekki zarost - Blondynek to Horan. - wskazał na chłopaka, który wczoraj mnie przywiózł - Ten z lokami, to Styles.
- Ja mam imię. - powiedział oburzony chłopak
- Tak, tak. - mulat machnął na niego ręką
- Jestem Harry. - kiwnął w moją stronę
- Mhm.. Gdzie jest. Um. Lou? - spojrzeli na mnie a po chwili zaczęli się śmiać - Co jest takiego śmiesznego ?
- Lou? - popatrzył na mnie loczek - Louisek? Louiskowaty? Louisiątko? Ha ha - złapał się za brzuch
- Tak bardzo to Cię śmieszy, Styles? - usłyszałam głos brata, który właśnie wszedł do kuchni - Widzę, że poznałaś już wszystkich.
- Ciebie nie mam zamiaru. - stanęłam przed nim, po czym ruszyłam do drzwi, Louis złapał mnie za ramię - Puść mnie. - warknęłam - Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
- Jesteś teraz pod moim dachem i na moim utrzymaniu.
- Wcale nie muszę być. - cała czwórka patrzyła na nas z zaciekawieniem - Właśnie w tej chwili mogę pójść po swoje rzeczy i wyjść, nie wracając.
- Więc to zrób. - patrzył na mnie z góry
- Chciałabym powiedzieć, że miło było Cię widzieć braciszku, ale bym skłamała. - prychnęłam i wyrwałam się z jego uścisku
- WOAAH! - wszyscy spojrzeliśmy na Liam'a - Spokojnie. Wszystko się ułoży.
- Nie. - odpowiedziałam szybko i krótko - Miło było chłopcy - spojrzałam na Lou - Z Tobą nie.
- I wzajemnie. - spojrzał na mnie - Za pięć minut masz zniknąć, jasne?
- Jak słońce. - odpowiedziałam bez emocji, po czym wyszłam z kuchni
Myślałam, że gorzej być nie może, ale jednak jest. Mój brat to kretyn. Wzięłam mniejszą torbę, spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, które miałam ze sobą i tak po prostu wyszłam, bez zakomunikowania tego nikomu.
Minęłam pierwsze ulice, nie wiem gdzie byłam, nie wiem dokąd szłam, ale wiedziałam, że jak najdalej od mojego brata, którego szczerze nienawidziłam. Nie chciałam nawet na niego patrzeć, był okropny. Już po kilku minutach jego obecności, miałam go dosyć. Kretyn. Myślami wróciłam do chłopców. Do Liam'a, Zayn'a i Harry'ego. Wydawali się być całkiem fajnymi chłopakami. O Niall'u tego powiedzieć nie mogłam. Cham jakich wiele. Phi, żeby tylko cham. Zarozumialec, idiota, kretyn. Nic dziwnego, że zadaje się z moim bratem. Ale na pierwszy rzut oka wydawał się być sympatycznym, słodkim chłopakiem. Ale pozory mylą. I to cholernie mylą. Spojrzałam przed siebie. Byłam na jakimś.. Rynku? W centrum? Nie wiem. Ale na pewno byłam już kawałek od domu Louis'a.
Z kieszeni bluzy wyjęłam telefon. Godzina siedemnasta trzydzieści siedem. Niebo było dość zachmurzone, zaraz zacznie padać. Ops, wykrakałam. Nie minęła minuta, a na czole poczułam wodę, potem na dłoniach, policzkach. Obracałam głowę i szukałam jakiegokolwiek schronienia.
- A może tutaj ? - usłyszałam za sobą, odwróciłam się
- Niall? Co Ty tu robisz? - spojrzałam na chłopaka, który miał uchylone okno w aucie
- Szukam Cię po Londynie. Wskakuj do auta i nie przyjmuję odmowy. - skinęłam głową i szybko wskoczyłam do jego auta
- Dlaczego mnie szukasz ? - zapytałam zapinając pas
- Tomlinson to kretyn, on nie wie co mówi. Musisz się do tego przyzwyczaić. - oblizał usta - A szukam Cię, bo - powiedział, przedłużając "o"
- Bo ? - starałam się go naśladować, również przedłużając "o"
- Bo Tommo by tego nie zrobił.
- Jestem tego świadoma i jestem z tego zadowolona.
- Słuchaj - spojrzał na mnie - Wiem, że nie przepadasz za swoim bratem. Wiem też, że nie przepadasz za mną, ale wiem też, że - przerwał - Louis - z trudem wypowiedział jego imię - Wiem, że się o Ciebie troszczy i mu na Tobie zależy, w końcu jesteś jego siostrą.
- To kretyn. - mruknęłam
- Wszyscy to wiemy. - zaśmiał się i ruszył
*
- Gdzie byłaś? - wrzasnął jak tylko weszłam do domu
- Tu i ówdzie.
- Odpowiedz mi. - warknął patrząc mi w oczy
- Kręciłam się po mieście. - wywróciłam oczami - Ale jestem żywa, więc masz dalej mnie na głowie. Ale wiesz co? Nie martw się, zaraz znowu się zabiorę i wyjdę. Tym razem nie wrócę.
- Nie waż się wychodzić. - Przepraszam, czy ja się przesłyszałam? On powiedział, że mam nie wychodzić? Czy to aby na pewno mój brat? Czy to Louis? Chyba nie.
- Ty. Mówisz poważnie? - spytałam zaskoczona
- Nie chcę by Ci się coś stało. Przepraszam za moje słowa, które poleciały w Twoją stronę, okej? Ponoszą mnie emocje.
- Rozumiem. - spojrzałam na niego - Em.. Louis?
- Tak?
- Reagujesz! - zaśmiałam się
- Wolę jak mówi się do mnie Tommo, ale Louis jest okej.. - powoli wypowiadał każde słowo
W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Skaaaaaaaaaaaaaaaaarbie! - krzyknął ktoś od progu i po chwili mój brat zniknął już z mojego pola widzenia.
Ruszyłam do salonu i usiadłam na sofie obok Zayna i Hazzy. Obaj uśmiechnęli się do siebie. Coś kombinowali, albo mi się zdaje.
- Umiesz pływać ? - zapytał lokowaty
- Ja? Nie, a dlaczego pyt - nie zdążyłam skończyć zdania a już byłam przewieszona przez ramię mulata, który wybiegając z drugiej strony domu, wskoczył do basenu, do tego ciągnąc loczka za rękę - ZAAAAYN! - wydarłam się chyba na pół Londynu kiedy tylko wynurzyłam się z wody, podtrzymałam się loczka
- Młoda? Już na mnie lecisz? Nie za szybko? - przywaliłam mu pięścią w ramię
- Nie umiem pływać matołku. - odpowiedziałam naburmuszona
Jakimś cudem dotarłam na trawę. Wściekła ruszyłam do domu. Przeszłam przez salon, mój brat, Niall i Liam, wraz z jakąś brunetką i szatynką, widząc mokrą mnie a potem idących za mną Malika i Stylesa, roześmiali się głośno. Okej, dość wrażeń jak na dzisiaj. Odwróciłam się i posłałam zabójcze spojrzenie mulatowi i loczkowi a potem popędziłam na górę.
- Ty pewnie jesteś Lex! - jeden zerwał się z krzesła i stanął przede mną
- Um. Ja.. Tak. A Ty jesteś.. - urwałam, czekając aż wypowie swoje imię
- Jestem Liam James Payne. - uśmiechnął się serdecznie
- A ja jestem Zayn. - usłyszałam za sobą, odwróciłam się, przede mną stał mulat, miał kruczoczarne włosy i brązowe oczy, do tego lekki zarost - Blondynek to Horan. - wskazał na chłopaka, który wczoraj mnie przywiózł - Ten z lokami, to Styles.
- Ja mam imię. - powiedział oburzony chłopak
- Tak, tak. - mulat machnął na niego ręką
- Jestem Harry. - kiwnął w moją stronę
- Mhm.. Gdzie jest. Um. Lou? - spojrzeli na mnie a po chwili zaczęli się śmiać - Co jest takiego śmiesznego ?
- Lou? - popatrzył na mnie loczek - Louisek? Louiskowaty? Louisiątko? Ha ha - złapał się za brzuch
- Tak bardzo to Cię śmieszy, Styles? - usłyszałam głos brata, który właśnie wszedł do kuchni - Widzę, że poznałaś już wszystkich.
- Ciebie nie mam zamiaru. - stanęłam przed nim, po czym ruszyłam do drzwi, Louis złapał mnie za ramię - Puść mnie. - warknęłam - Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
- Jesteś teraz pod moim dachem i na moim utrzymaniu.
- Wcale nie muszę być. - cała czwórka patrzyła na nas z zaciekawieniem - Właśnie w tej chwili mogę pójść po swoje rzeczy i wyjść, nie wracając.
- Więc to zrób. - patrzył na mnie z góry
- Chciałabym powiedzieć, że miło było Cię widzieć braciszku, ale bym skłamała. - prychnęłam i wyrwałam się z jego uścisku
- WOAAH! - wszyscy spojrzeliśmy na Liam'a - Spokojnie. Wszystko się ułoży.
- Nie. - odpowiedziałam szybko i krótko - Miło było chłopcy - spojrzałam na Lou - Z Tobą nie.
- I wzajemnie. - spojrzał na mnie - Za pięć minut masz zniknąć, jasne?
- Jak słońce. - odpowiedziałam bez emocji, po czym wyszłam z kuchni
*
Myślałam, że gorzej być nie może, ale jednak jest. Mój brat to kretyn. Wzięłam mniejszą torbę, spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, które miałam ze sobą i tak po prostu wyszłam, bez zakomunikowania tego nikomu.
Minęłam pierwsze ulice, nie wiem gdzie byłam, nie wiem dokąd szłam, ale wiedziałam, że jak najdalej od mojego brata, którego szczerze nienawidziłam. Nie chciałam nawet na niego patrzeć, był okropny. Już po kilku minutach jego obecności, miałam go dosyć. Kretyn. Myślami wróciłam do chłopców. Do Liam'a, Zayn'a i Harry'ego. Wydawali się być całkiem fajnymi chłopakami. O Niall'u tego powiedzieć nie mogłam. Cham jakich wiele. Phi, żeby tylko cham. Zarozumialec, idiota, kretyn. Nic dziwnego, że zadaje się z moim bratem. Ale na pierwszy rzut oka wydawał się być sympatycznym, słodkim chłopakiem. Ale pozory mylą. I to cholernie mylą. Spojrzałam przed siebie. Byłam na jakimś.. Rynku? W centrum? Nie wiem. Ale na pewno byłam już kawałek od domu Louis'a.
Z kieszeni bluzy wyjęłam telefon. Godzina siedemnasta trzydzieści siedem. Niebo było dość zachmurzone, zaraz zacznie padać. Ops, wykrakałam. Nie minęła minuta, a na czole poczułam wodę, potem na dłoniach, policzkach. Obracałam głowę i szukałam jakiegokolwiek schronienia.
- A może tutaj ? - usłyszałam za sobą, odwróciłam się
- Niall? Co Ty tu robisz? - spojrzałam na chłopaka, który miał uchylone okno w aucie
- Szukam Cię po Londynie. Wskakuj do auta i nie przyjmuję odmowy. - skinęłam głową i szybko wskoczyłam do jego auta
- Dlaczego mnie szukasz ? - zapytałam zapinając pas
- Tomlinson to kretyn, on nie wie co mówi. Musisz się do tego przyzwyczaić. - oblizał usta - A szukam Cię, bo - powiedział, przedłużając "o"
- Bo ? - starałam się go naśladować, również przedłużając "o"
- Bo Tommo by tego nie zrobił.
- Jestem tego świadoma i jestem z tego zadowolona.
- Słuchaj - spojrzał na mnie - Wiem, że nie przepadasz za swoim bratem. Wiem też, że nie przepadasz za mną, ale wiem też, że - przerwał - Louis - z trudem wypowiedział jego imię - Wiem, że się o Ciebie troszczy i mu na Tobie zależy, w końcu jesteś jego siostrą.
- To kretyn. - mruknęłam
- Wszyscy to wiemy. - zaśmiał się i ruszył
*
- Gdzie byłaś? - wrzasnął jak tylko weszłam do domu
- Tu i ówdzie.
- Odpowiedz mi. - warknął patrząc mi w oczy
- Kręciłam się po mieście. - wywróciłam oczami - Ale jestem żywa, więc masz dalej mnie na głowie. Ale wiesz co? Nie martw się, zaraz znowu się zabiorę i wyjdę. Tym razem nie wrócę.
- Nie waż się wychodzić. - Przepraszam, czy ja się przesłyszałam? On powiedział, że mam nie wychodzić? Czy to aby na pewno mój brat? Czy to Louis? Chyba nie.
- Ty. Mówisz poważnie? - spytałam zaskoczona
- Nie chcę by Ci się coś stało. Przepraszam za moje słowa, które poleciały w Twoją stronę, okej? Ponoszą mnie emocje.
- Rozumiem. - spojrzałam na niego - Em.. Louis?
- Tak?
- Reagujesz! - zaśmiałam się
- Wolę jak mówi się do mnie Tommo, ale Louis jest okej.. - powoli wypowiadał każde słowo
W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Skaaaaaaaaaaaaaaaaarbie! - krzyknął ktoś od progu i po chwili mój brat zniknął już z mojego pola widzenia.
Ruszyłam do salonu i usiadłam na sofie obok Zayna i Hazzy. Obaj uśmiechnęli się do siebie. Coś kombinowali, albo mi się zdaje.
- Umiesz pływać ? - zapytał lokowaty
- Ja? Nie, a dlaczego pyt - nie zdążyłam skończyć zdania a już byłam przewieszona przez ramię mulata, który wybiegając z drugiej strony domu, wskoczył do basenu, do tego ciągnąc loczka za rękę - ZAAAAYN! - wydarłam się chyba na pół Londynu kiedy tylko wynurzyłam się z wody, podtrzymałam się loczka
- Młoda? Już na mnie lecisz? Nie za szybko? - przywaliłam mu pięścią w ramię
- Nie umiem pływać matołku. - odpowiedziałam naburmuszona
Jakimś cudem dotarłam na trawę. Wściekła ruszyłam do domu. Przeszłam przez salon, mój brat, Niall i Liam, wraz z jakąś brunetką i szatynką, widząc mokrą mnie a potem idących za mną Malika i Stylesa, roześmiali się głośno. Okej, dość wrażeń jak na dzisiaj. Odwróciłam się i posłałam zabójcze spojrzenie mulatowi i loczkowi a potem popędziłam na górę.
***
Przepraszam, że jest tak dużo dialogów. Obiecuję, że w następnej notce będzie więcej opisów.
I PROMISE !
Mam nadzieję, że nikt nie przestanie czytać :)
Jak czytacie, proszę, komentujcie.
A ! I podpisujcie się nickami z twittera :)
czwartek, 2 maja 2013
rozdział pierwszy.
*Tommo
- Horan, zbieraj się! - wrzasnąłem na wylegującego się na sofie Irlandczyka - Musisz jechać po moją siostrę do Doncaster - blondyn zwlekł się z sofy, poszedł do korytarza i założył buty, na plecy zarzucił bluzę - Zdążycie do dziewiętnastej? - Horan niepewnie spojrzał na zegarek
- Postaram się, ale nic nie obiecuję. Właściwie dlaczego po nią sam nie pojedziesz?
- Z Malikiem i Hazzą jedziemy za miasto, sam wiesz po co. No chyba, że nie chcesz.
- Nie, nie, ja chcę. - uniósł ręce w geście ochronnym, uśmiechnął się pod nosem - Ta Twoja siostra jest dobra?
- Spieprzaj! Grzecznie ma być, jasne? Dowieziesz ją całą i zdrową do Londynu, rozumiesz? - kiwnął głową, zabrał klucze od auta i wyszedł
Rozejrzałem się po całym dole. Nikogo nie było. No tak. Payne był na mieście, a Malik i Styles mają zaraz przyjść. Dobra, trzeba się ogarnąć. Trzeba być wiarygodnym kupcem. Właściwie to trzeba wyglądać na porządnego kupca. Teraz ludzie bardzo łatwo dają się na wszystko nabrać. Oh, jak mi szkoda tego człowieka. Jaasne. Sam do siebie, przed lusterkiem wywróciłem oczami. Jakiś hałas. Po chwili usłyszałem jak Malik krzyczy moje nazwisko. Zaśmiałem się pod nosem.
- Malik, w nocy będziesz moje nazwisko krzyczał a nie teraz przy Stylesie! - wrzasnąłem, po czym usłyszałem śmiech Hazzy
- Jedziemy? - zapytał mulat, skinąłem głową i wpakowaliśmy się do jego auta
*Lex
Pakowałam już ostatnie rzeczy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i ujrzałam niewysokiego chłopaka, jego kolor włosów był nieokreślony. Chyba się farbował. Lekko się uśmiechnął, wpuściłam go do domu. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu po czym spojrzał mi w oczy.
- Jestem Niall Horan. - wyciągnął ku mnie dłoń - Kumpel Tommo.
- Lex. - uścisnęłam wyciągniętą ku mnie kończynę
- Jedziemy ? - zapytał niepewnie
- Nie wiedziałam, że będziesz tak wcześnie i wiesz. Jeszcze nie jestem do końca spakowana. - przygryzłam wnętrze policzka
- Nie ma sprawy. Czekam w aucie. Jakby co to krzycz jeśli chcesz by pomóc Ci coś znieść.
- Okej, dzięki! - uśmiechnęłam się i pognałam na górę
Zamiast spokojnie się pakować, zaczęłam wszystko po kolei wrzucać do toreb. Wszystko robiłam chaotycznie wręcz. Po trzydziestu minutach byłam już kompletnie spakowana. Wyjrzałam z okna, chłopak stał oparty o auto.
- Niall! - podniósł głowę - Pomożesz? - skinął a potem wszedł do domu
Już po kilku minutach jechaliśmy. Kolejno wpatrywałam się w znane mi podwórka, parki, place zabaw, boiska. Ja stąd wyjeżdżam i pewnie już nie wrócę. Nowe życie, w Londynie, z bratem i jego kumplami. Niall powiedział, że razem jest ich pięciu. No to dwóch znam. Mówił też, że Louis nie lubi jak mówi się do niego po imieniu, oni mówią na niego "Tommo". Cóż. Mój braciszek musi się przyzwyczaić do tego, że będę mu mówiła po imieniu.
Spojrzałam na towarzysza. Był skupiony na prowadzeniu. Przyjrzałam mu się teraz bardziej, ponieważ wcześniej nie miałam okazji, bo byłam zabiegana. Chłopak miał lekkie rumieńce na policzkach, jego cera wyglądała na delikatną. Oczy miał niebieskie, to zauważyłam od razu.
- Przyglądasz mi się. - zaśmiał się pod nosem
- Przepraszam. - wymamrotałam
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się - Aż tak bardzo Ci się podobam z zewnętrznej strony? Cóż.. Wiele dziewcząt mówi, że jestem przystojny.
- I taki mało narcystyczny. - rzuciłam z sarkazmem po czym wywróciłam oczami
- Chcesz, to możesz zaraz iść pieszo do Londynu.
- Bardzo chętnie. - mruknęłam, zatrzymał auto
- Słuchaj. - odwrócił się do mnie - Jesteś pieprzoną małolatą a ja przyrzekłem Twojemu bratu, że dowiozę Cię całą i zdrową do Londynu. Z łaski swojej, zamknij się i nie miel językiem słoneczko, okej? - bez słowa otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta, podeszłam do bagażnika i chwyciłam dwie torby. Jedną zarzuciłam na ramię a drugą ciągnęłam, dobrze, że miała kółka. Ruszyłam żwawo przed siebie.
- Alexandra, wracaj do auta! - usłyszałam za sobą
- Daj mi spokój idioto! Nie wsiądę do tego pieprzonego auta. Wracam do Doncaster. Wolę zostać sama na ławce w Doncaster, niż jechać z Tobą do tego pieprzonego Londynu, rozumiesz?! - podbiegł do mnie
- Kurwa, no przepraszam, okej? - spojrzałam na niego
- Mówisz tak tylko po to, bym wsiadła do auta. Jedź już sobie i daj mi spokój.
- I co ja powiem Tommo ?
- Powiedz mu, że nie było mnie w domu, że mnie porwali, zabili. Cokolwiek! - zrobił wielkie oczy - Nienawidzę mojego brata, zostawił mnie i mamę samą. Cham i tyle!
- Wracaj do auta. - wrzasnął
- Powiem tak abyś zrozumiał. - N I E - przeliterowałam ze wściekłością każdą literę
- Lex, Alex, Alexandra, Sandra czy jak Ci tam. Wróć do auta.
- WRACAJ DO LONDYNU SAM. Ja zostaję w Doncaster.
- Jak chcesz. - odwrócił się i wsiadł do auta
Ruszyłam przed siebie. Jakieś dwa kilometry przede mną i będę w Doncaster, tyle dobrego. Kiedy doszłam, usiadłam na ławce przed domem. Pod domem było jakieś auto. Paliły się światła. Słychać było czyjeś śmiechy. Szybko to Louis zrobił. Ja ledwo wyszłam z domu i ktoś już do niego wszedł i się zadomowił, świetnie. Chwyciłam torby i poszłam do parku, usiadłam na trawie. Wertowałam strony książki, którą doskonale znałam na pamięć. Westchnęłam. Spojrzałam na zegarek: 21:56. Było już dość ciemno. W końcu był koniec sierpnia. Miałam dość. Ciekawe co się teraz ze mną stanie. Zero pieniędzy, dachu nad głową i zero obrony przed otaczającym mnie światem. Położyłam głowę na torbie, patrzyłam w lekko zachmurzone niebo. Powieki stawały się co raz cięższe. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam..
Poczułam jak ktoś mnie chwyta, lekko otworzyłam zaspane oczy.
- Śpij dalej. - usłyszałam nad sobą
- Gdzie ja jestem? - zapytałam ledwo przytomna
- W Londynie kochana, w Londynie. - szeroko otworzyłam oczy, chłopak położył mnie na jakimś łóżku, szybko podniosłam się do pozycji pół siedzącej
- Jak to w Londynie? Przecież dopiero byłam w Doncaster!
- Zasnęłaś w parku. A ja powiedziałem, że Cię przywiozę to też tak zrobiłem. Myślałaś, że pojechałem? Czekałem aż przyśniesz. Wtedy wziąłem Cię do auta i pojechałem prosto do Londynu.
- Która jest godzina?
- Około drugiej w nocy.
- A gdzie mój ukochany braciszek? - spojrzałam na niego
- Na wypadzie. - odpowiedział szybko
- Na jakim wypa
- HORAN! - usłyszeliśmy, po czym chłopak wybiegł z pokoju
Podeszłam do drzwi i podsłuchałam kawałek rozmowy
- Co Ty jej gadasz? Ona nie może o niczym wiedzieć!
- Tommo uspokój hormony.
- Ona nie powinna znać tego świata i dobrze o tym wiesz.
- Tak, wiem. Ale przecież powiedziałem tylko, że byłeś na wypadzie.
- Mam nadzieję. Jeśli będzie wiedziała więcej, to nie ręczę za siebie.
Będzie wiedziała więcej ? "Tego świata" ? Czyżby mój brat coś ukrywał ?
- Horan, zbieraj się! - wrzasnąłem na wylegującego się na sofie Irlandczyka - Musisz jechać po moją siostrę do Doncaster - blondyn zwlekł się z sofy, poszedł do korytarza i założył buty, na plecy zarzucił bluzę - Zdążycie do dziewiętnastej? - Horan niepewnie spojrzał na zegarek
- Postaram się, ale nic nie obiecuję. Właściwie dlaczego po nią sam nie pojedziesz?
- Z Malikiem i Hazzą jedziemy za miasto, sam wiesz po co. No chyba, że nie chcesz.
- Nie, nie, ja chcę. - uniósł ręce w geście ochronnym, uśmiechnął się pod nosem - Ta Twoja siostra jest dobra?
- Spieprzaj! Grzecznie ma być, jasne? Dowieziesz ją całą i zdrową do Londynu, rozumiesz? - kiwnął głową, zabrał klucze od auta i wyszedł
Rozejrzałem się po całym dole. Nikogo nie było. No tak. Payne był na mieście, a Malik i Styles mają zaraz przyjść. Dobra, trzeba się ogarnąć. Trzeba być wiarygodnym kupcem. Właściwie to trzeba wyglądać na porządnego kupca. Teraz ludzie bardzo łatwo dają się na wszystko nabrać. Oh, jak mi szkoda tego człowieka. Jaasne. Sam do siebie, przed lusterkiem wywróciłem oczami. Jakiś hałas. Po chwili usłyszałem jak Malik krzyczy moje nazwisko. Zaśmiałem się pod nosem.
- Malik, w nocy będziesz moje nazwisko krzyczał a nie teraz przy Stylesie! - wrzasnąłem, po czym usłyszałem śmiech Hazzy
- Jedziemy? - zapytał mulat, skinąłem głową i wpakowaliśmy się do jego auta
*Lex
Pakowałam już ostatnie rzeczy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i ujrzałam niewysokiego chłopaka, jego kolor włosów był nieokreślony. Chyba się farbował. Lekko się uśmiechnął, wpuściłam go do domu. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu po czym spojrzał mi w oczy.
- Jestem Niall Horan. - wyciągnął ku mnie dłoń - Kumpel Tommo.
- Lex. - uścisnęłam wyciągniętą ku mnie kończynę
- Jedziemy ? - zapytał niepewnie
- Nie wiedziałam, że będziesz tak wcześnie i wiesz. Jeszcze nie jestem do końca spakowana. - przygryzłam wnętrze policzka
- Nie ma sprawy. Czekam w aucie. Jakby co to krzycz jeśli chcesz by pomóc Ci coś znieść.
- Okej, dzięki! - uśmiechnęłam się i pognałam na górę
Zamiast spokojnie się pakować, zaczęłam wszystko po kolei wrzucać do toreb. Wszystko robiłam chaotycznie wręcz. Po trzydziestu minutach byłam już kompletnie spakowana. Wyjrzałam z okna, chłopak stał oparty o auto.
- Niall! - podniósł głowę - Pomożesz? - skinął a potem wszedł do domu
Już po kilku minutach jechaliśmy. Kolejno wpatrywałam się w znane mi podwórka, parki, place zabaw, boiska. Ja stąd wyjeżdżam i pewnie już nie wrócę. Nowe życie, w Londynie, z bratem i jego kumplami. Niall powiedział, że razem jest ich pięciu. No to dwóch znam. Mówił też, że Louis nie lubi jak mówi się do niego po imieniu, oni mówią na niego "Tommo". Cóż. Mój braciszek musi się przyzwyczaić do tego, że będę mu mówiła po imieniu.
Spojrzałam na towarzysza. Był skupiony na prowadzeniu. Przyjrzałam mu się teraz bardziej, ponieważ wcześniej nie miałam okazji, bo byłam zabiegana. Chłopak miał lekkie rumieńce na policzkach, jego cera wyglądała na delikatną. Oczy miał niebieskie, to zauważyłam od razu.
- Przyglądasz mi się. - zaśmiał się pod nosem
- Przepraszam. - wymamrotałam
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się - Aż tak bardzo Ci się podobam z zewnętrznej strony? Cóż.. Wiele dziewcząt mówi, że jestem przystojny.
- I taki mało narcystyczny. - rzuciłam z sarkazmem po czym wywróciłam oczami
- Chcesz, to możesz zaraz iść pieszo do Londynu.
- Bardzo chętnie. - mruknęłam, zatrzymał auto
- Słuchaj. - odwrócił się do mnie - Jesteś pieprzoną małolatą a ja przyrzekłem Twojemu bratu, że dowiozę Cię całą i zdrową do Londynu. Z łaski swojej, zamknij się i nie miel językiem słoneczko, okej? - bez słowa otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta, podeszłam do bagażnika i chwyciłam dwie torby. Jedną zarzuciłam na ramię a drugą ciągnęłam, dobrze, że miała kółka. Ruszyłam żwawo przed siebie.
- Alexandra, wracaj do auta! - usłyszałam za sobą
- Daj mi spokój idioto! Nie wsiądę do tego pieprzonego auta. Wracam do Doncaster. Wolę zostać sama na ławce w Doncaster, niż jechać z Tobą do tego pieprzonego Londynu, rozumiesz?! - podbiegł do mnie
- Kurwa, no przepraszam, okej? - spojrzałam na niego
- Mówisz tak tylko po to, bym wsiadła do auta. Jedź już sobie i daj mi spokój.
- I co ja powiem Tommo ?
- Powiedz mu, że nie było mnie w domu, że mnie porwali, zabili. Cokolwiek! - zrobił wielkie oczy - Nienawidzę mojego brata, zostawił mnie i mamę samą. Cham i tyle!
- Wracaj do auta. - wrzasnął
- Powiem tak abyś zrozumiał. - N I E - przeliterowałam ze wściekłością każdą literę
- Lex, Alex, Alexandra, Sandra czy jak Ci tam. Wróć do auta.
- WRACAJ DO LONDYNU SAM. Ja zostaję w Doncaster.
- Jak chcesz. - odwrócił się i wsiadł do auta
Ruszyłam przed siebie. Jakieś dwa kilometry przede mną i będę w Doncaster, tyle dobrego. Kiedy doszłam, usiadłam na ławce przed domem. Pod domem było jakieś auto. Paliły się światła. Słychać było czyjeś śmiechy. Szybko to Louis zrobił. Ja ledwo wyszłam z domu i ktoś już do niego wszedł i się zadomowił, świetnie. Chwyciłam torby i poszłam do parku, usiadłam na trawie. Wertowałam strony książki, którą doskonale znałam na pamięć. Westchnęłam. Spojrzałam na zegarek: 21:56. Było już dość ciemno. W końcu był koniec sierpnia. Miałam dość. Ciekawe co się teraz ze mną stanie. Zero pieniędzy, dachu nad głową i zero obrony przed otaczającym mnie światem. Położyłam głowę na torbie, patrzyłam w lekko zachmurzone niebo. Powieki stawały się co raz cięższe. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam..
Poczułam jak ktoś mnie chwyta, lekko otworzyłam zaspane oczy.
- Śpij dalej. - usłyszałam nad sobą
- Gdzie ja jestem? - zapytałam ledwo przytomna
- W Londynie kochana, w Londynie. - szeroko otworzyłam oczy, chłopak położył mnie na jakimś łóżku, szybko podniosłam się do pozycji pół siedzącej
- Jak to w Londynie? Przecież dopiero byłam w Doncaster!
- Zasnęłaś w parku. A ja powiedziałem, że Cię przywiozę to też tak zrobiłem. Myślałaś, że pojechałem? Czekałem aż przyśniesz. Wtedy wziąłem Cię do auta i pojechałem prosto do Londynu.
- Która jest godzina?
- Około drugiej w nocy.
- A gdzie mój ukochany braciszek? - spojrzałam na niego
- Na wypadzie. - odpowiedział szybko
- Na jakim wypa
- HORAN! - usłyszeliśmy, po czym chłopak wybiegł z pokoju
Podeszłam do drzwi i podsłuchałam kawałek rozmowy
- Co Ty jej gadasz? Ona nie może o niczym wiedzieć!
- Tommo uspokój hormony.
- Ona nie powinna znać tego świata i dobrze o tym wiesz.
- Tak, wiem. Ale przecież powiedziałem tylko, że byłeś na wypadzie.
- Mam nadzieję. Jeśli będzie wiedziała więcej, to nie ręczę za siebie.
Będzie wiedziała więcej ? "Tego świata" ? Czyżby mój brat coś ukrywał ?
*
Hellooooo !
Dziękuję za osiem komentarzy pod prologiem.
Mam nadzieję, że czytelników przybędzie.
Jest już prawie trzysta wejść, Wow!
Chcesz abym Cię informowała ?
Na dole strony jest "Kogo informuję", jeśli Ciebie tam nie ma, napisz w komentarzu
bym Cię informowała, żaden problem! :)
Alex.
prolog.
Doncaster - małe, przytulne miasteczko. Mieszkam tu od dziecka.. Um, mieszkałam. Teraz pora przeprowadzić się do Londynu, do Louisa. Nienawidzę go. Mój brat był strasznie samolubny. Zostawił wszystko na głowie mamy po tym, jak ojciec znalazł inną. Ona nie wytrzymała tego, zaczęła pić.. I tak skończyła, zapiła się na śmierć. To była wspaniała kobieta. Pogrzeb był skromny, mało osób na nim było, głównie rodzina i kilku znajomych. Louis też się pojawił. Podszedł do mnie i powiedział szorstkim tonem bez emocji, że mam się pakować. Za tydzień przyjedzie po mnie jego kumpel - Niall i razem z nim mam przyjechać do Londynu. Zapytałam go czemu sam po mnie nie przyjedzie, powiedział, że wtedy nie będzie go w Londynie bo ma coś do załatwienia. To po kiego zabiera mnie ze sobą do tej pieprzonej stolicy UK ?Miałam dość, ale musiałam jechać. Dom za tydzień, będzie już sprzedany a ja będę w ramionach "najukochańszego" braciszka. Czy tego chciałam? Oczywiście, że nie. Chciałam normalnego życia, szczęśliwego. Razem z mamą, tatą i Louisem. A teraz? Nawet brat jest mi obcy, więc zostałam sama. Ale muszę spróbować żyć dobrze z Lou, bo przecież.. Jeśli nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz, prawda?
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)