b l o g z a w i e s z o n y
sobota, 22 czerwca 2013
sobota, 15 czerwca 2013
WAŻNE!
WAŻNA SPRAWA. PILNA.
KOCHANI, DZIĘKUJĘ WAM ZA CZYTANIE I KOMENTOWANIE TEGO BLOGA, TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. ACZKOLWIEK, PRZEZ NIEOKREŚLONY, DALSZY OKRES, BLOG BĘDZIE ZAWIESZONY. MAM TERAZ, JAKBY TO.. BARDZO WAŻNE SPRAWY OSOBISTE, KTÓRE MOGĄ TRWAĆ BARDZO DŁUGO. TO NIE BŁAHOSTKI. UWIERZCIE.
PRZEPRASZAM.
KOCHAM WAS.
ALEX
KOCHANI, DZIĘKUJĘ WAM ZA CZYTANIE I KOMENTOWANIE TEGO BLOGA, TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. ACZKOLWIEK, PRZEZ NIEOKREŚLONY, DALSZY OKRES, BLOG BĘDZIE ZAWIESZONY. MAM TERAZ, JAKBY TO.. BARDZO WAŻNE SPRAWY OSOBISTE, KTÓRE MOGĄ TRWAĆ BARDZO DŁUGO. TO NIE BŁAHOSTKI. UWIERZCIE.
PRZEPRASZAM.
KOCHAM WAS.
ALEX
środa, 12 czerwca 2013
rozdział szósty
Uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym zbliżył się na odległość dwudziestu, może trzydziestu centymetrów. Z każdym, powolnym ruchem był bliżej, cofnęłam się o jeden krok, drugi, trzeci. W końcu natrafiłam na ścianę, John podszedł do mnie najbliżej jak tylko mógł. Nachylił się nade mną. Jedną ręką podpierał się ściany, drugą miał na mojej talii. Delikatnie zdjęłam jego dłoń, dając mu do zrozumienia by za daleko się nie posuwał. Jednak on dalej robił swoje. Oplótł mnie rękami, nie miałam jak się wyrwać, był zdecydowanie za silny. Ponownie się nachylił. Chciał mnie pocałować, odwróciłam głowę w prawo. Usłyszałam jego śmiech. Wymruczał mi do ucha "I tak będziesz moja, i to już tej nocy."
Odsunął się, po czym spojrzał mi w oczy. Położył dłonie na moich ramionach, ponownie się przysunął. Ustami sunął po moich włosach, policzkach, musnął moje usta, po czym zszedł do szyi. Składał na niej pocałunki. Chciałam się wyrwać. Polubiłam John'a, ale nie w ten sposób. Dlaczego nie słuchałam Lou, on chciał mojego dobra. Cholera. Teraz nie jestem w stanie coś zrobić. Taka chyba będzie moja kara, za to wszystko, za bycie dla Louis'a wredną, za ucieczkę przed Harry'm. Może oni chcieli mnie po prostu przed nim chronić? Jaka jestem głupia! Ile bym dała aby Lou tu był. By mnie przytulił i powiedział, że nie stanie mi się krzywda. Albo chociaż Harry, Liam, Zayn lub Niall. Którykolwiek, ktokolwiek, kto mnie stąd wyciągnie. John wciąż składał pocałunki na mojej szyi, po części na ramionach, które miałam lekko odkryte. Satysfakcjonowało go to, że się poddawałam jego dotykowi. Ale co miałam robić? I tak nie byłam w stanie uciec, wyrwać się. Nie byłam w stanie zrobić kompletnie nic. Poczułam ręce John'a pod swoją koszulką, przejechał dłońmi po moich brzuchu, jechał wyżej, zaczęłam krzyczeć, na próżno. On miał satysfakcję z tego, że krzyczałam, że mnie dotykał, a Tommo nie mógł nic z tym zrobić, bo go tu nie było. Sama sobie jestem winna. Zasłużyłam na to wszystko. W tej chwili cholernie żałowałam, że nie jestem grzeczną, nieśmiałą dziewczynką, która słucha swojego starszego brata.
Podniósł mnie i zaniósł na łóżko. Zdjął ze mnie koszulkę, chwyciłam koc i szybko się zakryłam, zaśmiał się pod nosem. Dobrał się do moich spodni. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć, płakać. Ale nikt tego nie słyszał, oprócz tego potwora. Wiem, że robił to aby się zemścić na Louis'ie. Nie wiem za co, ale wiem, że to zemsta. Zaczęłam go kopać, ale na marne, przytrzymywał moje nogi, złapał za guzik, odpiął go, jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie. Zrzucił ze mnie koc. Rękami błądził po moim ciele. Płakałam. Głośno. Krzyczałam. Wrzeszczałam. Uśmiechał się sam do siebie, mógł ze mną robić teraz co chciał, bo miał nade mną władzę, był silniejszy, sprytniejszy. A ja? Ja byłam drobna, szczupła, bez siły. Co ja mogłam? No właśnie, nic. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na to świństwo, jakie teraz mi wyrządzi. Dotknął dłońmi moich piersi, zjechał niżej, do brzucha, dotknął moich ud, lekko je rozszerzył, płakałam, nie chciałam tego, tak strasznie nie chciałam. Bałam się.
Usłyszałam trzask. Ktoś na dole rozwalił drzwi. Nim się obejrzałam, te drzwi również zostały rozwalone. John odsunął się ode mnie. Uśmiechnął się pod nosem do Louis'a, który wściekły stał obok futryny. W jego oczach widziałam chęć rozszarpania John'a na małe kawałeczki. Rzucił się na niego. Leżałam skulona i patrzyłam jak się bili, nie byłam w stanie nic zrobić, bałam się. O Louis'a przede wszystkim. Do pokoju po chwili wbiegło dwóch chłopaków. Mulat szarpnął "Cruel'a" za t-shirt. Zamknęłam oczy by na to nie patrzeć. Silne męskie ramiona podniosły mnie w górę, wcześniej okrywając mnie jakimś materiałem, prawdopodobnie kocem. Kurczowo trzymałam się bluzy "wybawiciela". Nadal cicho łkałam. Głaskał mnie po głowie.
- Już Cię nie tknie, obiecujemy Ci to, Louis również. - Usłyszałam spokojny głos Harry'ego.
Otworzyłam oczy, uśmiechał się lekko, patrząc na mnie z troską, nad sobą miałam Niall'a, który wyniósł mnie z tego pieprzonego domu, Liam siedział za kierownicą i co chwila spoglądał na drzwi, wyczekując aż Zayn i Louis wyjdą. Farbowany delikatnie jeździł niepewnie ręką po moich plecach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, nierówno oddychałam.
Nawet nie wiem kiedy, ale do auta wpadł Louis z Malikiem. Payne szybko odpalił auto i czym prędzej ruszyli spod domu John'a.
Co chwilę spoglądałam na każdego z nich, starali się być spokojni.
- Louis. - Wyszeptałam, szatyn odwrócił głowę w moją stronę. - Prz-eprasz-am, za w-szy-stko. - Wydukałam. - Jestem wielką kretynką. Chciałeś dla mnie dobrze a ja, ja zachowałam się jak jakaś idiotka, nawet gorzej. Jesteś wspaniałym bratem i chcę abyś o tym wiedział. Kocham Cię, Tommo. - Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Skinął głową.
- Ten sukinsyn już Cię nie dotknie. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Ja też nie byłem idealny, również Cię przepraszam, mała.
- Jakie to słodkieeeeee. - Jęknął poirytowany Zayn. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Wygodnie Ci jest? - Horan szepnął mi do ucha, przeszły mnie dreszcze. Drgnęłam. - Ojej, przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic się nie stało, jest okej. - Odpowiedziałam cicho.
- Jesteśmy na miejscu! - Powiedział głośno uradowany Liam.
Horan ponownie mnie chwycił i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku. Chciał już wyjść.
- Niall. - Szepnęłam, chłopak od razu się odwrócił.
- Tak? - Spojrzał na mnie.
- Nie zostawiaj mnie samej. - Poklepałam miejsce obok siebie. Blondyn położył się obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Chyba dobrze. - W sumie to nie wiedziałam jak się czuję. Miałam różne uczucia w środku. - Ja.. - Popatrzył mi w oczy. - Dziękuję, że mnie wyniosłeś. Wiesz..
- Nie masz za co dziękować, maleńka. - Uśmiechnął się lekko. Odgarnął jeden z kosmyków moich włosów za ucho, który opadał na moje czoło.
- Skąd wiedzieliście, że coś mi zrobi?
- Liam na początku mówił, że nic Ci się nie stanie, ale on nie zna John'a tak dobrze jak ja czy Lou. To były tylko chwile, zebraliśmy się i ruszyliśmy. Miałem jechać tylko ja, Zayn i Louis, ale Liam i Harry postanowili, że również z nami pojadą. Wiesz.. Kiedy zobaczyłem Cię leżącą, wpółnagą na tym łóżku, miałem chęć udusić go gołymi rękami, ale Tommo i Bad Boy się nim zajęli. Wtedy ja wziąłem Ciebie. Jesteś taka krucha, delikatna. Nie dam Cię mu więcej skrzywdzić.
***
Po raz kolejny zawaliłam, bo rozdział jest krótki.
Przepraszam ogromnie
Weny nie mam.
Ale za to, że są krótkie, jeśli do piątku będzie 5 kom, w piątek wieczorem lub w sobotę,
dodam kolejny rozdział.
Odsunął się, po czym spojrzał mi w oczy. Położył dłonie na moich ramionach, ponownie się przysunął. Ustami sunął po moich włosach, policzkach, musnął moje usta, po czym zszedł do szyi. Składał na niej pocałunki. Chciałam się wyrwać. Polubiłam John'a, ale nie w ten sposób. Dlaczego nie słuchałam Lou, on chciał mojego dobra. Cholera. Teraz nie jestem w stanie coś zrobić. Taka chyba będzie moja kara, za to wszystko, za bycie dla Louis'a wredną, za ucieczkę przed Harry'm. Może oni chcieli mnie po prostu przed nim chronić? Jaka jestem głupia! Ile bym dała aby Lou tu był. By mnie przytulił i powiedział, że nie stanie mi się krzywda. Albo chociaż Harry, Liam, Zayn lub Niall. Którykolwiek, ktokolwiek, kto mnie stąd wyciągnie. John wciąż składał pocałunki na mojej szyi, po części na ramionach, które miałam lekko odkryte. Satysfakcjonowało go to, że się poddawałam jego dotykowi. Ale co miałam robić? I tak nie byłam w stanie uciec, wyrwać się. Nie byłam w stanie zrobić kompletnie nic. Poczułam ręce John'a pod swoją koszulką, przejechał dłońmi po moich brzuchu, jechał wyżej, zaczęłam krzyczeć, na próżno. On miał satysfakcję z tego, że krzyczałam, że mnie dotykał, a Tommo nie mógł nic z tym zrobić, bo go tu nie było. Sama sobie jestem winna. Zasłużyłam na to wszystko. W tej chwili cholernie żałowałam, że nie jestem grzeczną, nieśmiałą dziewczynką, która słucha swojego starszego brata.
Podniósł mnie i zaniósł na łóżko. Zdjął ze mnie koszulkę, chwyciłam koc i szybko się zakryłam, zaśmiał się pod nosem. Dobrał się do moich spodni. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć, płakać. Ale nikt tego nie słyszał, oprócz tego potwora. Wiem, że robił to aby się zemścić na Louis'ie. Nie wiem za co, ale wiem, że to zemsta. Zaczęłam go kopać, ale na marne, przytrzymywał moje nogi, złapał za guzik, odpiął go, jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie. Zrzucił ze mnie koc. Rękami błądził po moim ciele. Płakałam. Głośno. Krzyczałam. Wrzeszczałam. Uśmiechał się sam do siebie, mógł ze mną robić teraz co chciał, bo miał nade mną władzę, był silniejszy, sprytniejszy. A ja? Ja byłam drobna, szczupła, bez siły. Co ja mogłam? No właśnie, nic. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na to świństwo, jakie teraz mi wyrządzi. Dotknął dłońmi moich piersi, zjechał niżej, do brzucha, dotknął moich ud, lekko je rozszerzył, płakałam, nie chciałam tego, tak strasznie nie chciałam. Bałam się.
Usłyszałam trzask. Ktoś na dole rozwalił drzwi. Nim się obejrzałam, te drzwi również zostały rozwalone. John odsunął się ode mnie. Uśmiechnął się pod nosem do Louis'a, który wściekły stał obok futryny. W jego oczach widziałam chęć rozszarpania John'a na małe kawałeczki. Rzucił się na niego. Leżałam skulona i patrzyłam jak się bili, nie byłam w stanie nic zrobić, bałam się. O Louis'a przede wszystkim. Do pokoju po chwili wbiegło dwóch chłopaków. Mulat szarpnął "Cruel'a" za t-shirt. Zamknęłam oczy by na to nie patrzeć. Silne męskie ramiona podniosły mnie w górę, wcześniej okrywając mnie jakimś materiałem, prawdopodobnie kocem. Kurczowo trzymałam się bluzy "wybawiciela". Nadal cicho łkałam. Głaskał mnie po głowie.
- Już Cię nie tknie, obiecujemy Ci to, Louis również. - Usłyszałam spokojny głos Harry'ego.
Otworzyłam oczy, uśmiechał się lekko, patrząc na mnie z troską, nad sobą miałam Niall'a, który wyniósł mnie z tego pieprzonego domu, Liam siedział za kierownicą i co chwila spoglądał na drzwi, wyczekując aż Zayn i Louis wyjdą. Farbowany delikatnie jeździł niepewnie ręką po moich plecach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, nierówno oddychałam.
Nawet nie wiem kiedy, ale do auta wpadł Louis z Malikiem. Payne szybko odpalił auto i czym prędzej ruszyli spod domu John'a.
Co chwilę spoglądałam na każdego z nich, starali się być spokojni.
- Louis. - Wyszeptałam, szatyn odwrócił głowę w moją stronę. - Prz-eprasz-am, za w-szy-stko. - Wydukałam. - Jestem wielką kretynką. Chciałeś dla mnie dobrze a ja, ja zachowałam się jak jakaś idiotka, nawet gorzej. Jesteś wspaniałym bratem i chcę abyś o tym wiedział. Kocham Cię, Tommo. - Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Skinął głową.
- Ten sukinsyn już Cię nie dotknie. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Ja też nie byłem idealny, również Cię przepraszam, mała.
- Jakie to słodkieeeeee. - Jęknął poirytowany Zayn. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Wygodnie Ci jest? - Horan szepnął mi do ucha, przeszły mnie dreszcze. Drgnęłam. - Ojej, przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic się nie stało, jest okej. - Odpowiedziałam cicho.
- Jesteśmy na miejscu! - Powiedział głośno uradowany Liam.
Horan ponownie mnie chwycił i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku. Chciał już wyjść.
- Niall. - Szepnęłam, chłopak od razu się odwrócił.
- Tak? - Spojrzał na mnie.
- Nie zostawiaj mnie samej. - Poklepałam miejsce obok siebie. Blondyn położył się obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Chyba dobrze. - W sumie to nie wiedziałam jak się czuję. Miałam różne uczucia w środku. - Ja.. - Popatrzył mi w oczy. - Dziękuję, że mnie wyniosłeś. Wiesz..
- Nie masz za co dziękować, maleńka. - Uśmiechnął się lekko. Odgarnął jeden z kosmyków moich włosów za ucho, który opadał na moje czoło.
- Skąd wiedzieliście, że coś mi zrobi?
- Liam na początku mówił, że nic Ci się nie stanie, ale on nie zna John'a tak dobrze jak ja czy Lou. To były tylko chwile, zebraliśmy się i ruszyliśmy. Miałem jechać tylko ja, Zayn i Louis, ale Liam i Harry postanowili, że również z nami pojadą. Wiesz.. Kiedy zobaczyłem Cię leżącą, wpółnagą na tym łóżku, miałem chęć udusić go gołymi rękami, ale Tommo i Bad Boy się nim zajęli. Wtedy ja wziąłem Ciebie. Jesteś taka krucha, delikatna. Nie dam Cię mu więcej skrzywdzić.
***
Po raz kolejny zawaliłam, bo rozdział jest krótki.
Przepraszam ogromnie
Weny nie mam.
Ale za to, że są krótkie, jeśli do piątku będzie 5 kom, w piątek wieczorem lub w sobotę,
dodam kolejny rozdział.
piątek, 7 czerwca 2013
rozdział piąty
- I przekaż mu, że ma śliczną siostrę. - Styles dokończył, po czym opadł na krzesło
Uważnie obserwowałam Tommo. Przecież nie mógł mi nic zrobić, prawda? Nie mógł, tak?
Louis uważnie wpatrywał się w przyjaciela, posyłając mu jakieś spojrzenia. Oddychał niespokojnie. Był zdenerwowany. Chyba. Oby nie. Chciałabym aby nie był zły. Przecież John mu nic nie zrobił. Mam taką nadzieję. Cały czas obserwowałam ruchy brata, co chwilę otwierał usta by coś powiedzieć, ale jednak rezygnował i je przymykał. Jego wargi drżały. Co do jasnej?!
- Lexie.. - zaczął spokojnie - Chodź tu. - wskazał na krzesło, które było postawione obok loczka, niepewnie podeszłam i usiadłam, wpatrując się w brata
- Louis. - szybko powiedziałam - Zanim cokolwiek powiesz, wiedz, że między mną a Johnem nic nie ma. On tylko mnie..
- Tylko Ciebie, co? - zbliżył się do mnie
- Ja. Przestraszyłam się w szkole tego co siedzi obok, nie mam zamiaru wymawiać jego imienia i się z nim odzywać, kretyn. Ale wracając do tego, jak poznałam Johna. Wychodziłam z klasy, zaczepił mnie jakiś chłopak.
- To był on? - niegrzecznie przerwał
- Nie przerywaj mi. - zmroziłam go wzrokiem - Nie, to nie był on. Zaczepił mnie jakiś chłopak z mojej klasy, nie wiem nawet jak się nazywał. Zapytał o moje imię i nazwisko. Wtedy jęk. Ten.. - spojrzałam na Stylesa - Przyparł go do ściany. Chłopak był całkowicie zdezorientowany, tak samo jak ja. Nie wiem co Stylesowi zrobił. Przecież niczym nie zawinił.
- Ruszył Cię. - wszedł mi w słowo
- Zamknij się. - warknął Lou - A Ty mów dalej. - zwrócił się do mnie
- Przestraszyłam się go, więc zaczęłam uciekać. Nie chciałam zadawać - zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy słowie zadawać - się z osobą, która jest tak bardzo agresywna. Boję takich osób i dobrze o tym wiesz. A nie! Chwila. Nie wiesz, bo odszedłeś i nas zostawiłeś! Więc skąd mogłeś wiedzieć? UPS. Louis, wiesz co ? Z Ciebie taki brat, jak ze mnie Justin Bieber. - wstałam i skierowałam się do pokoju
- Czekaj! - krzyknął, na co się odwróciłam
- No co? - skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam aż wydusi z siebie jakieś słowa
- John jest niebezpieczny. Nie zbliżaj się do niego. Zrobi Ci krzywdę.
- Jasne. - wywróciłam teatralnie oczami
- Lex, mówię poważnie. Trzymaj się od niego z daleka.
- Nie zabronisz mi tego.
- Jesteś pewna? - skinęłam głową - Masz szlaban. - warknął
- Szlaban to możesz dać samemu sobie. Nie jestem Twoją podwładną! - krzyknęłam
- Nie podnoś głosu w moim domu, smarku! - chwycił mnie za ramię - Nie jesteś mi potrzebna, trzymam Cię tu tylko dlatego, że gdzieś indziej być już nie możesz.
- Oddaj mnie do domu dziecka, skoro sprawiam Ci taki problem! Tam się przynajmniej ktoś mną zajmie! Albo wiesz co? Pójdę do Johna! - wiedziałam, że ostanie słowa wywołają w nim złość
- NIE WAŻ WYCHODZIĆ SIĘ Z DOMU! - szarpnął mnie a zaraz po tym pchnął na ścianę
- Jesteś psychiczny! - krzyknęłam, dławiąc się łzami
- Tommo, dość. - Styles położył dłoń na ramieniu mojego brata
- Nie, nie jest dość! To suka, nie moja siostra! Rozumiesz, Styles? - patrzył na mnie z wrogością
- Suka? Ah tak? - spojrzałam na niego - W takim razie będziesz miał już z suką spokój. - próbowałam się wyrwać - Puść mnie. - syknęłam, odsunął się
Szybko zniknęłam z jego pola widzenia. Pobiegłam szybko na górę, zakluczając drzwi. Kucnęłam przy małej torbie. Szybko wrzucałam do niej kolejno, najważniejsze rzeczy. Najpotrzebniejsze. Łzy leciały mi po policzkach strumieniami. Miałam dość. Otworzyłam okno. Nie skoczę. Mam lęk wysokości. Podeszłam do drzwi. Szybko odkluczyłam, przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam. Zamknęłam po cichu drzwi. Odwróciłam się. Przede mną stał on: Wysoki, szczupły mulat o czekoladowych tęczówkach i kruczo czarnych włosach. Rany, był nieziemski, to fakt. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Nie zważyłam na to i ruszyłam po schodach. Chwycił mnie za nadgarstek.
- Co się stało? - opuszkami palców, dotknął mojego, jeszcze mokrego policzka
- Nic. - odparłam, po czym się odsunęłam
- Gdzie idziesz? - Nie dawał za wygraną.
- To nie ważne.
- Ważne. - spojrzał mi prosto w oczy
- Nie. - wyminęłam go i zbiegłam, obejrzałam się, po moim bracie ani śladu, uśmiechnęłam się pod nosem, otworzyłam drzwi, wyszłam z domu.
Gdzie teraz? Ah tak, JOHN!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Włączyłam zakładkę "kontakty". Znalazłam! Czym prędzej wybrałam zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. Odebrał!
W skrócie opowiedziałam John'owi o tym, że Louis był wściekły i właściwie teraz uciekam z domu. Nie musiałam czekać na jego odpowiedź. Mówił bym podeszła do najbliższego przystanku i poczekała kilka minut. Przyjechał i mnie zabrał.
Droga do jego domu nie trwała długo. John cały czas prawił mi komplementy i się uśmiechał. Czyż on nie jest kochany?
Chwila! Moment! Lex, John zaczął Cię interesować. Ledwo go poznałam a już mnie sobą zainteresował. To musi być niesamowity chłopak, który tak dobrze sprawia pierwsze wrażenie. Dojechaliśmy pod jego dom. Kiedy wysiadałam, usłyszałam piosenkę Chrisa Browna "With You", mój dzwonek, kiedy ktoś dzwoni. Wyciągnęłam telefon. Wyświetlił mi się numer brata, od razu nacisnęłam "odrzuć". Dzwonił jeszcze kilka razy. John uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę, podałam mu telefon, odebrał.
Chwilę rozmawiali. Słyszałam jak John mówił do Lou "Ona jest teraz w moich, bezpiecznych rękach, Tomlinson" "Niech Cię już główka o nią nie boli.". Chwilę po tym się rozłączył, i dobrze.
***
LEX W PUŁAPCE!
ALE NIE POWIEM W JAKIEJ :)
MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST DOŚĆ CIEKAWIE.
PRZEPRASZAM ZA DŁUGOŚĆ ROZDZIAŁU
ALEXX
Uważnie obserwowałam Tommo. Przecież nie mógł mi nic zrobić, prawda? Nie mógł, tak?
Louis uważnie wpatrywał się w przyjaciela, posyłając mu jakieś spojrzenia. Oddychał niespokojnie. Był zdenerwowany. Chyba. Oby nie. Chciałabym aby nie był zły. Przecież John mu nic nie zrobił. Mam taką nadzieję. Cały czas obserwowałam ruchy brata, co chwilę otwierał usta by coś powiedzieć, ale jednak rezygnował i je przymykał. Jego wargi drżały. Co do jasnej?!
- Lexie.. - zaczął spokojnie - Chodź tu. - wskazał na krzesło, które było postawione obok loczka, niepewnie podeszłam i usiadłam, wpatrując się w brata
- Louis. - szybko powiedziałam - Zanim cokolwiek powiesz, wiedz, że między mną a Johnem nic nie ma. On tylko mnie..
- Tylko Ciebie, co? - zbliżył się do mnie
- Ja. Przestraszyłam się w szkole tego co siedzi obok, nie mam zamiaru wymawiać jego imienia i się z nim odzywać, kretyn. Ale wracając do tego, jak poznałam Johna. Wychodziłam z klasy, zaczepił mnie jakiś chłopak.
- To był on? - niegrzecznie przerwał
- Nie przerywaj mi. - zmroziłam go wzrokiem - Nie, to nie był on. Zaczepił mnie jakiś chłopak z mojej klasy, nie wiem nawet jak się nazywał. Zapytał o moje imię i nazwisko. Wtedy jęk. Ten.. - spojrzałam na Stylesa - Przyparł go do ściany. Chłopak był całkowicie zdezorientowany, tak samo jak ja. Nie wiem co Stylesowi zrobił. Przecież niczym nie zawinił.
- Ruszył Cię. - wszedł mi w słowo
- Zamknij się. - warknął Lou - A Ty mów dalej. - zwrócił się do mnie
- Przestraszyłam się go, więc zaczęłam uciekać. Nie chciałam zadawać - zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy słowie zadawać - się z osobą, która jest tak bardzo agresywna. Boję takich osób i dobrze o tym wiesz. A nie! Chwila. Nie wiesz, bo odszedłeś i nas zostawiłeś! Więc skąd mogłeś wiedzieć? UPS. Louis, wiesz co ? Z Ciebie taki brat, jak ze mnie Justin Bieber. - wstałam i skierowałam się do pokoju
- Czekaj! - krzyknął, na co się odwróciłam
- No co? - skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam aż wydusi z siebie jakieś słowa
- John jest niebezpieczny. Nie zbliżaj się do niego. Zrobi Ci krzywdę.
- Jasne. - wywróciłam teatralnie oczami
- Lex, mówię poważnie. Trzymaj się od niego z daleka.
- Nie zabronisz mi tego.
- Jesteś pewna? - skinęłam głową - Masz szlaban. - warknął
- Szlaban to możesz dać samemu sobie. Nie jestem Twoją podwładną! - krzyknęłam
- Nie podnoś głosu w moim domu, smarku! - chwycił mnie za ramię - Nie jesteś mi potrzebna, trzymam Cię tu tylko dlatego, że gdzieś indziej być już nie możesz.
- Oddaj mnie do domu dziecka, skoro sprawiam Ci taki problem! Tam się przynajmniej ktoś mną zajmie! Albo wiesz co? Pójdę do Johna! - wiedziałam, że ostanie słowa wywołają w nim złość
- NIE WAŻ WYCHODZIĆ SIĘ Z DOMU! - szarpnął mnie a zaraz po tym pchnął na ścianę
- Jesteś psychiczny! - krzyknęłam, dławiąc się łzami
- Tommo, dość. - Styles położył dłoń na ramieniu mojego brata
- Nie, nie jest dość! To suka, nie moja siostra! Rozumiesz, Styles? - patrzył na mnie z wrogością
- Suka? Ah tak? - spojrzałam na niego - W takim razie będziesz miał już z suką spokój. - próbowałam się wyrwać - Puść mnie. - syknęłam, odsunął się
Szybko zniknęłam z jego pola widzenia. Pobiegłam szybko na górę, zakluczając drzwi. Kucnęłam przy małej torbie. Szybko wrzucałam do niej kolejno, najważniejsze rzeczy. Najpotrzebniejsze. Łzy leciały mi po policzkach strumieniami. Miałam dość. Otworzyłam okno. Nie skoczę. Mam lęk wysokości. Podeszłam do drzwi. Szybko odkluczyłam, przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam. Zamknęłam po cichu drzwi. Odwróciłam się. Przede mną stał on: Wysoki, szczupły mulat o czekoladowych tęczówkach i kruczo czarnych włosach. Rany, był nieziemski, to fakt. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Nie zważyłam na to i ruszyłam po schodach. Chwycił mnie za nadgarstek.
- Co się stało? - opuszkami palców, dotknął mojego, jeszcze mokrego policzka
- Nic. - odparłam, po czym się odsunęłam
- Gdzie idziesz? - Nie dawał za wygraną.
- To nie ważne.
- Ważne. - spojrzał mi prosto w oczy
- Nie. - wyminęłam go i zbiegłam, obejrzałam się, po moim bracie ani śladu, uśmiechnęłam się pod nosem, otworzyłam drzwi, wyszłam z domu.
Gdzie teraz? Ah tak, JOHN!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Włączyłam zakładkę "kontakty". Znalazłam! Czym prędzej wybrałam zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. Odebrał!
W skrócie opowiedziałam John'owi o tym, że Louis był wściekły i właściwie teraz uciekam z domu. Nie musiałam czekać na jego odpowiedź. Mówił bym podeszła do najbliższego przystanku i poczekała kilka minut. Przyjechał i mnie zabrał.
Droga do jego domu nie trwała długo. John cały czas prawił mi komplementy i się uśmiechał. Czyż on nie jest kochany?
Chwila! Moment! Lex, John zaczął Cię interesować. Ledwo go poznałam a już mnie sobą zainteresował. To musi być niesamowity chłopak, który tak dobrze sprawia pierwsze wrażenie. Dojechaliśmy pod jego dom. Kiedy wysiadałam, usłyszałam piosenkę Chrisa Browna "With You", mój dzwonek, kiedy ktoś dzwoni. Wyciągnęłam telefon. Wyświetlił mi się numer brata, od razu nacisnęłam "odrzuć". Dzwonił jeszcze kilka razy. John uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę, podałam mu telefon, odebrał.
Chwilę rozmawiali. Słyszałam jak John mówił do Lou "Ona jest teraz w moich, bezpiecznych rękach, Tomlinson" "Niech Cię już główka o nią nie boli.". Chwilę po tym się rozłączył, i dobrze.
***
LEX W PUŁAPCE!
ALE NIE POWIEM W JAKIEJ :)
MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST DOŚĆ CIEKAWIE.
PRZEPRASZAM ZA DŁUGOŚĆ ROZDZIAŁU
ALEXX
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)